Inglot kojarzy się przede wszystkim z lakierami. A raczej z całą paletą pięknych lakierów we wszystkich kolorach tęczy (rozmarzyłam się...). Tym razem postanowiłam rozejrzeć się nieco po ich kolorówce poświęconej makijażowi twarzy. Natrafiłam akurat na promocję, co w Inglocie jest szaleństwem, więc grzechem byłoby nie skorzystać. I tak w moje posiadanie trafił Transparentny puder matujący/Translucent Loose Powder 216.
Krzemionka oraz specjalnie traktowane miki pozwalają temu sypkiemu pudrowi lekko osiąść na podkładzie z długotrwałym matowym wykończeniem oraz równoczesnym wchłanianiem sebum.
Puder doskonale odbija światło, wygładzając
niedoskonałości cery. Bardzo drobno zmielony. Dzięki niemu cera staje
się perfekcyjnie ujednolicona i promienna. Daje matowe wykończenie
makijażu zarówno dziennego jak i wieczorowego. Puder można stosować
wielokrotnie w ciągu dnia, bez uczucia ciężkości na twarzy. Daje efekt
matowo-jedwabistego wykończenia makijażu. Do pudru dołączony jest
puszek.
Do opakowania dołączony jest mały puszek, za pomocą którego nakładamy puder na twarz. Możemy to robić kiedykolwiek mamy na to ochotę ;)
W opakowaniu znajdują się małe kratki, przez której dozuje się produkt. Czasem muszę się namęczyć, żeby się posypało, ale generalnie jestem zadowolona z takiego rozwiązania, bo przynajmniej nie posypie mi się za dużo.
Według mnie jest to czarodziej zamknięty w maleńkim pudełeczku. Wiem, że dla niektórych takie małe opakowania są nieporęczne, dla mnie jest ono idealne, bo mogę go szybko zgarnąć, wrzucić do torebki, nawet tej najmniejszej, i nosić ze sobą cały dzień.
Puder się ładnie rozprowadza, nie zostawia smug - w moim przypadku białych, natychmiastowo matuje a efekt utrzymuje się bardzo długo. Skóra wygląda przy tym naturalnie, wtapia się w nią, nie wysusza. Zaznaczam przy tym, że nie mam cery tłustej, zależy mi w szczególności na utrwaleniu makijażu. Poza tym świetnie się sprawdza w przypadku, gdy krem nawilżający pozostawia na twarzy takie niefajne tłuste błyszczenie - i to w celu eliminacji tego błysku (niestety obecnie muszę używać takich kremów) zdecydowałam się na Inglota.
Opakowanie jest malutkie, estetyczne i przezroczyste, co pozwala kontrolować ilość produktu. Do zmatowienia skóry jest potrzebna naprawdę niewielka ilość pudru, więc jest on bardzo wydajny.
Jedynym minusem może być podkreślanie suchych skórek no i cena - za 1,5 g musimy zapłacić ok. 25 zł. Ja swój kupiłam na szczęście przy okazji promocji.
Jest to jak do tej pory najlepszy puder matujący transparentny - bo takiego szukałam - i bardzo chętnie do niego wrócę. Część dziewczyn narzeka, że utrzymuje się za krótko, ale nie oszukujmy się - chyba żaden kosmetyk nie jest w stanie utrzymać się cały dzień. W końcu działają na nas czynniki zewnętrzne a najczęściej to my same, nawet nieświadomie, nieustannie dotykamy swojej twarzy.
chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuń