sobota, 31 sierpnia 2013

Projekt Denko : Sierpień 2013


 


Po długich miesiącach przerwy wracam do denkowania. Lipiec okazał się .... cóż, dnem, ale akurat w niepozytywnym znaczeniu. Dno było więc takie, że żadnego dna nie było. Sierpień okazał się bogatszy (po odnotowaniu problemów z domknięciem kosmetycznej szafki) i tak udało mi się zdenkować sporo, jak na mnie, rzeczy. Walka z chomikowaniem trwa. I to pełną parą :)



 


Do mojej denkowej kolekcji dołączyły produkty zarówno do ciała jak i te dedykowane twarzy czy włosom. Zauważyłam, że zużywam najwięcej kremów i balsamów. Zaczynamy więc od dolnych partii ciała ...


 


Krem do stóp z Ziaji zawiera w swoim składzie ekstrakt z owoców drzewa Tara, stabilizowany mocznik, prowitaminę B5, oligosacharydy i oligopeptydy z ekstraktu z białego łubinu. Zamknięty jest w dosyć twardym opakowaniu, które przy końcówce może sprawiać problemy. W takim przypadku wystarczy przeciąć opakowanie na pół i nagle okazuje się, że kremu jest jeszcze dosyć sporo. Opakowanie jak widać jest energetycznie pomarańczowe a zapach orzeźwiająco/odświeżająco cytrusowy. Jeśli chodzi o samo działanie to nie nazwałabym go głęboko nawilżającym a jedynie nawilżającym. Bardzo szybko się wchłaniał i ... no właśnie - przez to niezbyt nawilżał. Zdecydowałam, że po takim wchłonięciu zastosuję go kolejny raz i założę skarpetki. Nawilżenie było minimalne. Plus za dostępność, można go dorwać praktycznie wszędzie. 



 


Elo-baza to seria kosmetyków pochodzących z Polski. Dostępne są w aptekach za niezbyt wygórowaną cenę. Emulsja wchłania się błyskawicznie i jak dla mnie fantastycznie nawilża - i mówię to ja - człowiek ze skórą wysuszoną w stopniu dramatycznym. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zapraszam na oddzielną recenzję poświęconą Elo-bazie - KLIK



 

Masło do ciała od Green Pharmacy to mój faworyt tego lata. Pierwszy raz spotkałam się z tak zbitą konsystencją masła i nieco się jej obawiałam - jak się okazało zupełnie niepotrzebnie. Nie dość, że pięknie pachnie to jeszcze bosko działa. Chociaż jest to miłość wakacyjna wróżę nam naprawdę długi staż. Na dłuższą recenzję zapraszam tu. 

Mam zamiar przetestować oczywiście wszystkie dostępne wersje <cwaniak>


 


Płyn do kąpieli tudzież po prostu żel pod prysznic od Palmolive trafił do mnie, bo miałam akurat zapotrzebowanie na taki produkt a on akurat był w cenie promocyjnej. Stwierdziłam, że oliwka i mleczko nawilżające to dosyć fajne połączenie. W domu zasiadłam do oglądania swoich łupów wojennych i tak odkryłam, że oliwa tam naprawdę jest - z tym że w zasadzie na końcu składu. Płyn ma gęstą konsystencję, ładnie pachnie, pięknie się pieni i dobrze myje. Nieco wysusza. Słowem - jest przyzwoity jak na żel/płyn do kąpieli przystało.


 


Tego pana nikomu przedstawiać nie trzeba, ale por forma - płyn micelarny Bourjois, czyli hit blogosfery i KWC na Wizażu. Bardzo dobrze usuwa makijaż, ładnie pachnie, jest delikatny i nie podrażania. Kto go nie zna, powinien zainwestować w taką znajomość. Myślę, że warto go zawsze mieć gdzieś w pobliżu. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to brak jakiś szczególnych właściwości pielęgnacyjnych.


 


Teraz przechodzimy do produktów mini. Na zdjęciu wyżej Anthelios od La Roche-Posay, czyli żel-krem do twarzy suchy w dotyku - ochrona bardzo wysoka : SPF 50+, PPD 31.  Mówiąc krótko : świetny produkt. Idealny dla cery tłustej. Łatwo się rozprowadza, ale szybko uzyskuje ten efekt suchości w związku z czym nie obciąża i nie natłuszcza dodatkowo tłustej cery. Przy cerze suchej również świetnie się sprawdza. Jedynym minusem jest jego cena. Towarzyszył mi podczas lipcowych upałów i sprawdził się znakomicie. 


 


Miałam szansę przetestować również 2 warianty kremów od Decubal - krem wypełniający i rewitalizujący oraz krem odżywczy i intensywnie nawilżający. Oba spisały się bardzo dobrze, ale gdybym miała wybrać faworyta byłby to krem w białym opakowaniu. Jest nieco lżejszy i nie pozostawia nieprzyjemnej warstewki na twarzy, co niestety robił krem w wersji czerwonej. Oba świetnie nawilżają, ale tak jak wspomniałam - biały był naprawdę fantastyczny. 



 


Teraz trochę żalów i lamentów... To coś na górze to nie jest maska. Jest to różowe coś, które robi z włosów koszmar. Do tej pory bardzo lubiłam maski Biovaxu, ale ta jest zwyczajną klapą. Włosy są po niej splątane, sztywne, szorstkie, matowe - mam wrażenie, że podobny efekt otrzymałabym po umyciu włosów szarym mydłem. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. 


 

Farouk, CHI to profesjonalna marka fryzjerska. Dawno, dawno temu, gdy  byłam u fryzjera, pani poleciła mi właśnie ten jedwab. Od tego czasu, z drobnymi wyłomami, jedwab z CHI towarzyszy mi na okrągło. Wielki plus za to, że w składzie brak jest alkoholu a za to mamy prawdziwy jedwab (hydrolized silk) oraz filtry UV. Jest wydajny, ładnie pachnie no i co najważniejsze - nie obciąża włosów, nie powoduje strączkowania, sprawia, że włosy są gładkie, miłe w dotyku i błyszczące. Idealny do zabezpieczenia końcówek. Warto rozejrzeć się za nim na Allegro, bo można go znaleźć już od ok. 3 zł.


Jeśli wytrwałyście do końca moich wypocin, gratuluję Wam wytrwałości :) Jak tam Wasze sierpniowe zużycia? Polecacie coś?





czwartek, 29 sierpnia 2013

Z aptecznej półki: farba Color&Soin 9N (miodowy blond)






Dziś w ramach "Z aptecznej półki" przychodzę do Was z farbą, którą zapewne znacie, ale jeżeli nie to koniecznie się z nią zapoznajcie :) Mowa oczywiście na aptecznych Color&Soin - farbach "zdrowszych" od tradycyjnych i bardzo fajnie działających. Jeżeli nie jesteście zadowolone z działania farb drogeryjnych (jestem z Wami)  bądź nie chcecie wydawać fortuny na koloryzacje u fryzjera (również jestem z Wami) sięgnijcie po Color&Soin. Dlaczego? Zapraszam na recenzję.




Farby Color&Soin ©, powstały z doskonałej kombinacji francuskiej technologii produkcyjnej i mocy naturalnych składników aktywnych szanujących naturalną strukturę Twoich włosów, dostarczając im siłę, piękno i blask na jakie zasługują.
Są to najwyższej jakości  farby do  włosów, przeznaczone do ich trwałej koloryzacji. Już od pierwszego użycia barwią je w 100% chroniąc je i pielęgnując.
Wykorzystanie w składzie farb kompleksu proteinowo- oleinowego ma na celu  ochronę włosa podczas procesu farbowania jak i również jego nawilżenie,nadanie mu jędrności i blasku.
Farby Color&Soin zawierają bardzo wysokie stężenie czystego barwnika (99%), dzięki temu pokrywają 100% siwych włosów.
Color&Soin to  maksimum komfortu dla  użytkownika –  produkty łatwe w aplikacji oraz bez nieprzyjemnego, ostrego zapachu. Odporne na działanie promieni UV i chloru
W rezultacie: Włosy, pełne zdrowia i koloru, który pozostaje świeży i promienny przez długi czas po zastosowaniu farby. 



 


 
Miodowy blond (9N): oleamina PEG-2, AQUA PURIFICATA, kokamid DEA, alkohol etylowy, glikol propylenu, etanoloamina, kwas oleinowy, siarczan sodu, TETRASODIUM EDTA, hydrolizowane białka roślinne (pszenica zwyczajna, soja, kukurydza, owies zwyczajny), izoaskorbinian sodu, p-AMINOfENOL, p-fenylenodwuamina, 2-METYLo­rezorcyna, 4-chlororezorcyna, 4-AMINO-2-HYDROksyTOLUEN.

Składy dla pozostałych kolorów z palety (a jest ich jeszcze 27) możecie znaleźć tu.




 


Opakowanie składa się z 2 buteleczek, które możecie zobaczyć wyżej. Jedna z nich zawiera farbę a druga utrwalacz. Oprócz tego wyposażenie standardowe, czyli rękawiczki, balsam i ulotka. 

Paleta kolorów jest również dosyć bogata. Do wyboru mamy 28 odcieni :





 

 Z farb Color&Soin wyeliminowano najbardziej szkodliwe i alergizujące substancje chemiczne takie jak:
  • amoniak,który niszczy włosy i sprawia,że są przesuszone,słabe i łamliwe oraz odpowiedzialny jest za drażniący zapach farby
  • rezorcyna, która powoduje alergie i uczulenia , podrażnia skórę głowy
  • parabeny, które mogą działać  rakotwórczo jak i również wywoływać podrażnienia i alergiczne stany zapalne  skóry
  • perfumy i sztuczne substancje zapachowe, które wykazują silnie działania  alergizujące
  • nikiel, który wykazuje działanie alergizujące i rakotwórcze
  • hydrochinon ,który na skórę głowy działa wysoce drażniąco, wysusza i uszkadza tkanki,
  • silikon, który powoduje zatykanie porów skóry i obciążanie włosów
  • SLS, który silnie wysusza i podrażnia skórę głowy, w nadmiarze często wywołuje swędzenie,wysypki i uczulenia oraz łamliwość i rozdwajanie włosów

W farbach Color&Soin te najbardziej drażniące i alergenne substancje zastąpiono tzw. fito składnikami, będącymi;

Proteinami roślinnymi:

  • pszenicy- regenerują strukturę włosa i nawilżają         
  • owsa- odżywiają włosy
  • kukurydzy-  posiadające właściwości nawilżające
  • soi- odbudowują i rekonstruują włos

Olejkami  eterycznymi:

  • z rozmarynu, które wspomagają wzrost i pielęgnację włosów oraz nadają im piękny, jedwabisty połysk, odżywiają je i ograniczają nadmierne przetłuszczanie
  • z eukaliptusa, które wzmacniają barierę lipidową skóry –właściwości kojące i odświeżające
Olejkiem roślinnym z kokosa, który łagodzi podrażnienia, wzmacnia włosy od nasady oraz pielęgnuje suche i zniszczone włosy.


 


 
Color&Soin stosuję już od prawie roku. Dlaczego? Powód jest bardzo banalny - chodzi o kolor. Jestem posiadaczką blond włosów z natury. Latem  potrafią być piękne, zimą natomiast dopasowują się chyba do aury, stają się siwe, mysie, bez wyrazu. Po prostu brzydkie. Kolor miodowy blond fascynował mnie od dawin dawna, dlatego sięgnęłam po farby drogeryjne właśnie w tym odcieniu. Jakie było moje zaskoczenie kiedy na głowie otrzymałam:

a) bardzo ciemny blond (kilka razy)
b) brąz (!)

Po tych doświadczeniach straciłam nadzieję na to, że kiedykolwiek uda mi się uzyskać swój wymarzony kolor. I wtedy trafiłam na Color&Soin.


 


Aplikacja jest banalnie prosta i przyjemna. Wystarczy wymieszać, wstrząsnąć i już. Konsystencja jest żelowa, więc ryzyko spłynięcia jest minimalne. W dodatku farba delikatnie pachnie a nie smierdzi amoniakiem jak co niektóre.
 Jest to pierwsza farba, która dała mi taki rezultat, jaki jest widoczny na opakowaniu i już tym podbiła moje serce. Jej cena to ok. 30-32 zł., co w porównaniu z farbami drogeryjnymi może wydać się nieco wysoką kwotą. Dla mnie jednak porównanie stanowi malowanie włosów u fryzjera (gdzie udałam się po nieudanych drogeryjnych przygodach i gdzie buliłam po 200 zł.) i tu farba okazuje się bardzo tania. 
Kolor jest piękny, włosy błyszczące. W dodatku mam tą pocieszającą świadomość, iż nawet je rozjaśniając, nie sieję takiego spustoszenia, kiedy wiem, że w składzie brak jest tych wszystkich chemikaliów. 
Po kilku myciach kolor się lekko wypłukuje, po dłuższym czasie wypłukuje się nieco bardziej, ale ja po 2 m-cach wciąż jestem zadowolona (bo mniej więcej co taki czas zajmuję się odrostami i odświeżeniem koloru). Kondycja włosów po malowaniu jest bardzo dobra. Warto również wspomnieć o samej odżywce - jak dla mnie rewelacja :)
Jeśli chodzi o blond, a w szczególności 9N, mogę śmiało stwierdzić, że wyszło idealnie. Jak jest z ciemnymi odcieniami - nie wiem. Wiem jednak, że większość Włosomaniaczek sięga właśnie po Color&Soin.

Dla zainteresowanych - 9N na mojej głowie :

włosy tuż po malowaniu (w ciepłym świetle)

Włosy lipcowe, czyli po miesiącu (w zimnym świetle)






niedziela, 25 sierpnia 2013

Z aptecznej półki : Elo-baza - emulsja do ciała i lekki krem do twarzy


 


Ostatnio dopadł mnie wielki leń i niemoc twórcza, które zaskutkowały brakiem postów przez ponad tydzień ! W końcu doszłam jednak do wniosku, że koniec siedzenia i nic nie robienia, nastąpiła mobilizacja i tym oto sposobem wracam do Was z aptecznymi nowinkami. Elo-baza trafiła do mnie jako gratis podczas zakupów w aptece. Jest to linia kosmetyków, które zostały wyprodukowane przez ICN POLFA RZESZÓW. W moje ręce wpadły emulsja do ciała i lekki krem do twarzy. I choć nazwa jest dosyć zabawna a opakowania dosyć niepozorne to, co kryje się w środku bardzo miło mnie zaskoczyło :) 

Zaczynamy od emulsji ...



Aktywne składniki emulsji penetrują głęboko do skóry, intensywnie ja pielęgnując i zapobiegając przeznaskórkowej utracie wody. Działanie to utrzymuje się przez wiele godzin po zastosowaniu emulsji.
Dzięki unikalnemu składowi emulsja zapewnia nawilżenie i wygładzenie skóry, zapobiega podrażnieniom i łagodzi zaczerwienienia. Pozostawia na skórze lekki film, chroniący ją przed czynnikami zewnętrznymi oraz przed przeznaskórkową utratą wody. *




 

 
INCI:  Purified Water Glycerin, caprylic/capric Triglyceride, Behentrimonium methosulfate, Ceteareth-20 and Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Dimethicone, Polysorbate 20, Methylparaben, polyglyceryl-3 Diisostearate, Sodium lauryoyl Lactylate, Propylparaben, Disodium EDTA, Potassium Phosphate, Dipotassium Phospate, Ceramide 2, Ceramide 6-II, Phytosphingosine, Cholesterol, Carbomer, Xanthan Gum, Hyaluronic Acid, Ceramide I.




 


 
Bardzo ważną kwestią jest dla mnie opakowanie - nie lubię się męczyć i wydobywać produktu z zakamarków. Tym razem nie miałam z tym najmniejszych problemów. Opakowanie jest miękkie, wystarczy lekko nacisnąć, przy denkowaniu - wstrząsnąć, i emulsja wydostaje się bez problemów. Zamknięcie jest również bardzo dobre : kilk i już :)
Konsystencja emulsji jest nieco rzadka, wodnista i lekka (co możecie zauważyć na zdjeciu). Łatwo się rozsmarowuje i błyskawicznie wchłania. 
Działanie jak dla mnie jest naprawdę świetne. Elo-baza zdecydowanie nawilża, a sam efekt utrzymuje się przez bardzo długi czas. Jest delikatna dla skóry a przy tym bardzo skuteczna. Emulsja likwiduje suchość, szorstkość i napięcie skóry. Nie pozostawia żadnej niemiłej warstewki,wręcz przeciwnie - lekki film, który nie jest drażniący (a na tym punkcie jestem przeczulona ;) ). Emulsja przeznaczona jest do codziennej pielęgnacji skóry bardzo wrażliwej, suchej i ze skłonnościami alergicznymi. Poza tym sprawdza się jako emolient w terapii miejscowej u osób z chorobami skóry.
Emulsję bardzo polubiłam, można ją nabyć w aptekach za ok. 20 zł. Polecam!


... i przechodzimy do kremu ...



 

 
Dzięki unikalnemu składowi krem zapewnia doskonałe nawilżenie i wygładzenie skóry, zapobiega podrażnieniom i łagodzi zaczerwienienia. Pozostawia na skórze lekki, ochronny film, chroniący ją przed czynnikami zewnętrznymi i zapobiegający przeznaskórkowej utracie wody (TEWL – Transepidermal Water Loss).
  • Ceramidy - stanowią naturalny, główny składnik tzw. bariery naskórkowej. Aktywnie uczestniczą w zatrzymywaniu wody w naskórku, warunkując prawidłowe nawilżenie skóry. Udowodniono, że niedobór ceramidów występuje u osób chorych na atopowe zapalenie skóry.
  • Fitosfingozyna - wpływa na syntezę naturalnych ceramidów, wzmacnia barierę skórną, chroni przed promieniowaniem UV, łagodzi podrażnienia.
  • Dimetikon - pozostawia lekki ochronny film na skórze chroniąc ją przed czynnikami zewnętrznymi oraz przed utratą wilgoci, daje poczucie gładkości i „jedwabistości" skóry.
  • Kwas hialuronowy - wiąże i trwale utrzymuje wodę w naskórku. Wygładza i przywraca skórze utraconą elastyczność.
Produkt nie zawiera barwników ani środków zapachowych. *

*Wspomnę przy tym, że podane przeze mnie opisy producenta odnoszą się do wszystkich kosmetyków Elo-baza.


 
INCI:  Purified Water, Glycerin, Ceteareth-20 and Cetearyl Alcohol. Caprylic/Capric Triglyceride, Behentrimonium Methosulfate and Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Petrolatum, Dimethicone, Potassium Phosphate, Dipotassium Phospate, Propylparaben, Sodium Lauroyl Lactylate, Disodium EDTA, Ceramide 3, Ceramide 6-II, Phytosphingosine, Cholesterol, carbomer, Xanthan Gum, Hyaluronic Acid, Ceramide I.


 
 

Krem podobnie jak emulsja posiada bardzo dobre opakowanie. Konsystencja jest tutaj gęstsza a samego kremu nie nazwałabym lekkim. Mimo że moja skóra jest bardzo sucha krem pozostawia tłustszą warstwę. Oczywiście podobnie jak emulsja również wchłania się bardzo szybko. Jeśli chodzi o działanie to również uważam je za dobre. Pomimo tłustej warstewki krem przynosi ukojenie, likwiduje niemiłe ściągnięcie i suchość. W dodatku naprawdę nawilża. Mimo tego, że producent twierdzi, iż jest to krem lekki, moim zdaniem raczej nie nadaje się pod makijaż - osobiście stosuję go na 1-2 h przed nałożeniem podkładu a i tak muszę makijaż wykończyć transparentnym pudrem matującym. Zauważyłam również, że przy codziennym stosowaniu może zacząć zapychać.



Jeśli miałabym porównać te dwa produkty, bez wahania na pierwszym miejscu wylądowałaby emulsja. Na pewno jeszcze nie raz trafi do mojej kolekcji nawilżaczy. Krem nie zdobył do końca mojego serca, ale jedno muszę mu przyznać - nawilża najlepiej ze wszystkich kremów do twarzy, które posiada - a trochę ich jest :)



Miałyście do czynienia z Elo-bazą?



czwartek, 15 sierpnia 2013

Piękne Ciało, czyli Soraya Balsam wygładzająco - nawilżający + wyniki rozdania

 

Dziś przybywam do Was z mazurskiej chatki położonej nad jeziorem :) Niestety pogoda nie dopisuje, jest dosyć chłodno no i strasznie sennie. Obudził się we mnie wieeeeelki leń, ale postanowiłam wykrzesać z siebie odrobinę energii na skomponowanie posta i oczywiście podać wyniki rozdania :)

Od dłuższego czasu poszukuję skutecznych nawilżaczy w związku z czym sięgam po praktycznie wszystko co przyciągnie mój wzrok na sklepowych półkach - starając się przy tym nie zbankrutować. Już od dawna kusiła mnie Soraya, na którą spoglądałam od dłuższego czasu, ale nigdy nie decydowałam się na jej zakup. Rossmann w moim rodzinnym mieście nie jest spektakularnie wyposażony i tym razem padł wybór właśnie na tę serię. Czy było warto? Zapraszam na recenzję Balsamu wygładzająco - nawilżającego z proteinami jedwabiu od Soraya.


 

Dzięki obecności protein jedwabiu balsam nawilża i regeneruje skórę, dając efekt przyjemnej gładkości. Długotrwałe nawilżenie jest możliwe dzięki obecności kwasu hialuronowego i oleju makadamia. Balsam dodatkowo modeluje i wyszczupla sylwetkę. Polecany, aby zagwarantować skórze idealną gładkość.

Składniki aktywne:
- kwas hialuronowy + olej makadamia – długotrwale nawilżają i regenerują skórę. Utrzymują maksymalne nawilżenie skóry przez wiele godzin,
- proteiny jedwabiu - pozostawiają na skórze przyjemny efekt gładkości oraz długotrwałego uczucia nawilżenia. Poprawiają kondycję skóry. Przywracają komfort suchej skórze,
- pink pepperslim (różowy pieprz) przyspiesza spalanie tłuszczu, pomagając zredukować obwód ciała. Modeluje i wyszczupla sylwetkę. 



INCI : Aqua, Ethylhexyl Stearate, Praffinum Liquidum, Glycerin, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-12, Ceteareth-20, Sodium Hyaluronate, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Schinus Terebinthifolius Seed Extract, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Hydrolized Silk, Propylene Glycol, Carbomer, Tetrahydroxypropyl Ethylenediamine, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Propylparaben, Parfum.



 


 
Tradycyjnie zacznę od opakowania. To właśnie ono przyciągnęło moją uwagę. Niestety uwielbiam wszystko, co śliczne, estetyczne i charakterystyczne - takim to właśnie sposobem staję się ofiarą producentów i ładuję do koszyka to, co mi się spodobało, bo przecież to taaaakie ładne :)
Opakowanie o pojemności 200 ml wykonane jest z miękkiego tworzywa, dzięki czemu można bardzo łatwo wydobyć produkt. Mam drobny problem z zatyczką, czasem muszę po prostu walnąć, żeby opakowanie się zamknęło.
Zapach jest niewątpliwie kolejnym plusem. Słodki, ale nie dławiący, stonowany, przypominający malinę. Przez pewien czas utrzymuje się na skórze, potem wietrzeje.
Jeśli chodzi o konsystencję to jest dla mnie zbyt wodnista. Wolę balsamy, które są bardziej zbite. Wchłanianie jest również problematyczne - jeśli nałożymy zbyt dużą ilość (ale odpowiednią przy innych balsamach) to Soraya strasznie się mazia. Balsam zamiast się wchłaniać po prostu pozostawia białe smugi. Należy przez pewien czas go wsmarowywać zanim się wchłonie do końca. Produkt jest jednakże lekki, nie pozostawia niemiłej warstewki.



 


Balsam oceniłabym jako przyzwoity. Daje niewątpliwie uczucie ulgi, jednakże nie utrzymuje się tak długo jak bym sobie tego życzyła. Skóra staje się odprężona i naprawdę jest wygładzona. Co do modelowania i wyszczuplania ... w takie rzeczy to ja nie wierzę :)
Jeśli miałabym go ocenić to dostałby 3 pkt na 5. Zapach, opakowanie i umiarkowane nawilżenie z bonusowym wygładzeniem zasłużyły na pochwałę, ale niestety nie jest to dla mnie wystarczające. Czy kupię ponownie? NIE. Do wyboru mamy jeszcze 3 kolejne balsamy z serii Piękne Ciało, które czekają na przetestowanie!

A na koniec to, co tygryski lubią najbardziej, czyli nagrody. Zgłosiło się Was bardzo wiele, co sprawiło mi ogromną radość :) Jesteście świetne! Bardzo się cieszę, że jedna z Was będzie mogła testować ze mną Sesę - ja już jestem nią oczarowana. Nie przedłużając, nagroda wędruje do ... 





Kochana, bardzo Ci gratuluję :) Czekaj na maila w celu ustalenia danych do wysyłki. Zastrzegam przy tym, że będę czekać na wiadomość przez 7 dni, w razie jej braku wybiorę kolejnego zwycięzcę.

Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną dłużej - ten blog tworzę nie tylko ja, ale w szczególności Wy :)

P.S. Czy Wy również macie takie problemy z Bloggerem? Błędy, problemy z zapisaniem, obrazkami? :(





poniedziałek, 12 sierpnia 2013

PoIgraszkowe Mega Rozdanie - info

Hej! Hej!


Witam Was tą późną porą i przynoszę ze sobą wiadomość o super rozdaniu, które właśnie odkryłam. 
Igraszki Kosmetyczne to inicjatywa trzech blogerek: Smykusmyka, Kuny Domowej i Małgosi Cosmefreak. Dziewczyny są autorkami pomysłu ogólnopolskiego kosmetycznego spotkania, które odbyło się 20.07 w Warszawie. Sama dowiedziałam się o Igraszkach (co typowe dla mnie) z opóźnieniem.
Jako że liczba miejsc była ograniczona, dziewczyny zorganizowały dla otarcia łez wielkie rozdanie ;)

Więcej informacji możecie znaleźć tu :

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...