poniedziałek, 16 marca 2015

Mydełka złuszczające. Jak działają i czy warto je mieć?

weheartit.com

Złuszczanie jest podstawowym elementem pielęgnacji skóry - nie tylko twarzy. W połączeniu z regularnym oczyszczaniem oraz nawilżaniem, potrafi przynieść naprawdę cudowne efekty. Dlaczego właściwie złuszczanie jest tak ważne? Na skutek odnowy komórek w głębszych warstwach skóry,w obrębie wierzchniej warstwy naskórka na skutek migracji gromadzą się nasze obumarłe komórki. Po pewnym czasie złuszczają się one samoistnie, jednakże możemy im w tym pomóc :) Dzięki regularnemu złuszczaniu, łatwiej będzie nam skórę oczyścić oraz dostarczyć jej substancje odżywcze znajdujące się w kremach, maseczkach czy olejkach. Myśląc o złuszczaniu, najczęściej przychodzi nam do głowy peeling. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że rynek kosmetyczny gwarantuje nam bardzo szeroki wybór, w tym również mydełka złuszczające. 

Zapewne większości z Was mydło kojarzy się z pachnącą kostką, która fantastycznie myje, ale pozostawia skórę bardzo przesuszoną. Ja sama już dawno temu zrezygnowałam z mycia ciała mydłem i przerzuciłam się na żele pod prysznic. Mydła przeżyły jednak bardzo poważną zmianę, stały się delikatniejsze, bogatsze o składniki nawilżające czy regenerujące. Słowem - dostały drugie życie. Oprócz tego na polski rynek zostały wprowadzone mydła orientalne, np marokańskie, które z mocno chemicznym i wysuszającym składem mają naprawdę niewiele wspólnego.


weheartit.com

Jakie są więc zalety mydeł złuszczających?

  • oprócz mycia działają również jako wygładzający peeling do ciała
  • są delikatniejsze niż typowe, gruboziarniste peelingi do ciała
  • zwalczają niedoskonałości
  • rozjaśniają blizny
  • wygładzają naskórek
  • pomagają w ujednoliceniu kolorytu skóry
  • nie pozostawiają tłustego filmu, a także nie wysuszają skóry
Obecnie wybór mydełek złuszczających jest naprawdę wielki. W zależności od potrzeb naszej skóry możemy wybierać spośród mydeł drogeryjnych, aptecznych czy naturalnych. Warto jednakże pamiętać, że każde mydełko działa inaczej, a więc częstotliwość złuszczania zależy od typu naszej skóry. Warto się obserwować. 




Mydełka z kwasami - w szczególności chodzi tutaj o ekstrakty owocowe, które zawierają kwasy AHA. Ich stężenie jest niewielkie, zatem złuszczanie jest raczej delikatne. Warto sprawdzić czy mydełko z kwasem posiada w swoim składzie substancje nawilżające, np olejki. Tego typu mydła działają lekko złuszczająco i odżywczo. Po ich zastosowaniu skóra jest wygładzona, miła w dotyku i przygotowana na bardziej intensywne wchłonięcie produktów nawilżających. Często dostępne są w drogeriach w całkiem przystępnych cenach. Na zdjęciu wyżej możecie zobaczyć Bio-Mydło Jabłkowe od The Secret Soap Store, które w składzie ma olejek jojoba, macadamia, avocado, oliwę z oliwek, olej ze słodkich migdałów, masło Shea oraz kwasy AHA ze 100 % jabłkowego soku owocowego. Oprócz tego, że mydełko nieziemsko pachnie, bardzo ładnie, aczkolwiek delikatnie złuszcza naskórek.


źródło

Savon noir - bijące rekordy popularności naturalne mydełko wytwarzane w sposób tradycyjny z czarnych oliwek. Świetnie sprawdza się w połączeniu z masażem wykonanym rękawicą Kessa. Stanowi pierwszy etap słynnego rytuału Hammam. Savon Noir fantastycznie wygładza skórę, ujednolica jej koloryt, poprawia wygląd oraz oczyszcza. Niestety należy do kategorii produktów, które albo się kocha albo nienawidzi. Mimo swojego fantastycznego działania może spowodować nadmierne wysuszenie oraz podrażnienie. Stosuję je od wielkiego dzwonu, ponieważ mimo fanastycznego działania złuszczającego i oczyszczającego, zbyt mocno przesusza moją skórę. 



Mydło aleppo - kolejny orientalny hit! Mydło aleppo wytwarzane jest od bardzo dawnych czasów na terenie Syrii. Świetnie złuszcza, oczyszcza i dezynfekuje skórę wspomagając leczenie trądziku. Zawarty w nim olej laurowy pielęgnuje skórę działając bakteriobójczo i złuszczająco. Taki typ mydła sprawdzi się również u osób zmagających się z egzemą i łuszczycą. Osoby z bardzo tłustą, zanieczyszczoną i problematyczną cerą powinny wybrać mydła 25-40%, natomiast posiadaczki skóry normalnej i suchej 5-10%.

Mydełka detoksykujące - dzięki obecności kwasów owocowych działają nie tylko złuszczająco, ale również odtruwająco, tonizująco i rozświetlająco. Ich działanie jest nieco większe aniżeli typowych mydełek z kwasem (zazwyczaj jednym). Tego typu mydełka złuszczają zrogowaciały naskórek, normalizują keratynizację, rozjaśniają cerę i zmniejszają przebarwienia, a także działają ściągająco.


źródło

Mydełka dermatologiczne - są to mydełka marek typowo dermatologicznych, które możemy znaleźć w aptekach. Często zawierają substancje aktywne w postaci złuszczających kwasów, a dodatkowo pielęgnują i odżywiają, dzięki obecności gliceryny czy olejków. Oczywiście są znacznie droższe niż złuszczające mydełka drogeryjne. 


źródło

Jak widzicie wybór mydeł jest naprawdę szeroki, więc jest bardzo prawdopodobne, że każdy znajdzie coś dla siebie. Są to produkty, które stanowią naprawdę fajną alternatywę dla typowych peelingów, zwłaszcza jeśli odpowiednio się je dobierze. Czasem ich działanie jest bardziej skuteczne niż  te jakie daje niejeden peeling - zauważyłam to zwłaszcza przy Savon Noir i Aleppo. Plusem jest to, że są znacznie bardziej wydajne aniżeli inne produkty złuszczające. 


A jakie są Wasze ulubione produkty do złuszczania? 
Próbowałyście może któregoś z powyższych mydełek?




sobota, 14 marca 2015

Mycie głowy olejkiem z awokado? Tylko z Planeta Organica


Kilkakrotnie opowiadałam Wam już o rosyjskich kosmetykach, które zagościły w mojej łazience. Być może to kwestia naprawdę cudownych, w porównaniu z typowymi produktami do włosów, składów albo prawdziwa magia, ale żadne produkty nie działają na moje włosy tak cudownie jak kosmetyki rosyjskie. Już jakiś czas temu zauważyłam, że nawet najlepsza pielęgnacja po myciu nie jest w stanie naprawić tego, co zostało zniszczone podczas samego mycia, dlatego zdecydowałam się wymienić dotychczas stosowane szampony na delikatne i odżywcze produkty rosyjskie. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o kolejnym produkcie, który moje włosy naprawdę polubiły - Planeta Organica, Szampon do włosów Organiczne Awokado - Puszystość i objętość.



Organiczny olej awokado 10% - szampon do wszystkich typów włosów, przygotowany na organicznym oleju avocado, nawilża i tonizuje skórę głowy, ostrożnie oczyszcza, nadaje włosom objętość i puszystość.

Składniki aktywne:

Olej z awokado– nadaje włosom połysk, miękkość, zwiększa objętość, sprawdza się w pielęgnacji suchych, zniszczonych włosów
Olej z czarnuszki - ma właściwości regenerujące, odżywcze, łagodzące, zapobiega wypadaniu włosów
Szarotka alpejska - nadaje włosom blask i moc oraz zwiększa ich objętość.


Skład: Aqua, Organic Persea Gratissima Oil (olej z awokado), Sodium Сосо-Sulfate, Glicerin, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Nigella Sativa Seed Oil (olej z czarnuszki), Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract (ekstrakt z kwiatu i liści szarotki alpejskiej), Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Guar Hydroxypropyltrimonium Cloride, Potassium Hydroxide, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Chloride, Parfum.




Szampon zamknięty jest w plastikowym, kanciastym opakowaniu o pojemności 250 ml. Dzięki delikatnej, lekko żelowej konsystencji bardzo łatwo jest go wydobyć z opakowania, jednakże fakt, iż jest mocno lejący się może nam trochę utrudnić jego aplikację. Zapach szamponu bardzo przypadł mi do gustu - kojarzy mi się z dobrymi owocami albo żelkami :)

Tradycyjnie dla szamponów z Planeta Organica w składzie brak jest mocnych detergentów, mamy jedynie łagodniejszy dla skóry głowy i włosów Sodium Coco-Sulfate. Podobnie jak jego brat w wersji masło shea, również ten szampon swój główny składnik, a mianowicie olej z awokado, ma już na drugim miejscu składu - i to jeszcze przed detergentem. Ze składników odżywczych warto jest zwrócić również uwagę na olej z czarnuszki zwany złotem faraonów, który świetnie wpływa na skórę głowy nie tylko redukując łupież czy podrażnienie skalpu, ale również stanowiąc prawdziwą kurację dla włosów suchych lub zniszczonych. A to wszystko dzięki wysokiej zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych, a także witamin A oraz E. 

Szampon pozytywnie zaskoczył mnie swoją łagodnością. Bardzo ładnie pieni się na włosach, jakby ślizga po nich otulając je swoją pielęgnacyjną warstewką. W przypadku zdrowych i dobrze wypielęgnowanych włosów może okazać się, iż nie potrzebują one nawet odżywki, jednakże przy moich suchych niskoporowatych włosach jest to konieczne niezależnie od szamponu. Mimo swojej delikatności szampon bardzo ładnie radzi sobie z oczyszczaniem włosów, a w tym również ze zmywaniem oleju.




Absolutnie nie podpisuję się pod stwierdzeniem, że szampon służy jedynie do mycia włosów, a za pielęgnację odpowiadają jedynie odżywki i maski. Podczas stosowania wersji z awokado zauważyłam znaczną poprawę nawilżenia włosów i ich ogólnej kondycji. Stały się bardziej miękkie, błyszczące i miłe w dotyku, a efekt ten utraciły przy zmianie na inny produkt do mycia włosów w duecie z tą samą odżywką. 

Jedyny minusik to brak spełnienia głównego celu, a mianowicie dodania objętości. Miałam wrażenie, że odżywcze działanie szamponu działa wręcz odwrotnie. Mimo wszystko bardziej zależało mi na nawilżeniu oraz odżywieniu włosów aniżeli ich uniesieniu, w związku z czym szampon spełnił moje oczekiwania.

To trzeci szampon Planeta Organica, którego mam przyjemność używać i muszę przyznać szczerze, że marka ta totalnie zdobywa moje serce. Produkty Planeta Organica są szeroko dostępne w sieci oraz sklepach zielarskich, a ceny szamponów wahają się do 10 do 20 zł. Jeśli macie ochotę zapoznać się z moją recenzją o pozostałych szamponach z Planeta Organica wystarczy kliknąć w obrazki poniżej :)




A może Wy polecacie jakieś szampony do włosów suchych?




niedziela, 8 marca 2015

Olejowy eliksir odżywczy. Orientana.


Kochane! Z okazji Dnia Kobiet chciałabym Wam życzyć samych pięknych i wyjątkowych chwil. Abyście nigdy nie wątpiły w swoją wyjątkowość i piękno! Dużo uśmiechu, pogody ducha i dużej dawki optymizmu :)
Dziś, w nawiązaniu do otrzymywanych od naszych mężczyzn kwiatków, chciałabym napisać o cudownym olejku do twarzy od Orientany Róża japońska i szafran. Od pewnego czasu zastąpił mi uwielbiany dotąd olejek jojoba. Czym więc mnie zauroczył?


Olejek do twarzy to naturalne, ręcznie tłoczone olejki roślinne połączone według zasad i wiedzy ajurwedy.
Olejek doskonale zastępuje kremy do twarzy, działa odżywczo i odmładzająco. Może być również stosowany jako naturalny kosmetyk do demakijażu i oczyszczania skóry.
Ajurwedyjskie połączenie naturalnych olejków służy do pielęgnacji każdej cery, a szczególnie suchej, mało elastycznej, wymagającej odżywienia. 
Olejek z róży japońskiej to bogate źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, które odżywiają skórę i utrzymują jej optymalne nawilżenie. Olejek z róży charakteryzuje się dużą zawartością witaminy A, która intensywnie i naturalnie regeneruje skórę. 
Szafran to jeden z najsilniejszych antyutleniaczy od tysięcy lat zanany w Azji jako środek przeciwko starzeniu neutralizujący działanie wolnych rodników, a wszystko dzięki zawartych w nim dwóch aktywnych środków: safranalu i krocynie.

Do każdej cery, a szczególnie do suchej, zmęczonej, wymagającej odżywienia.



Heliantus Annus (Sunflower) Seed Oil, Sesamum Inndicum (Sesame) Seed Oil, Olea Europea (Olive) Oil, Prunus Amygdalus (Almond) Dulcis Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Oil, Prunus Armeniaca (Apricot) Oil, Triticum Vulgare (Wheatgerm) Oil, Rosa Centifolia Flowe Oil, Crocus Sativus (Saffron) Flower Extract, Tocopherol (vit. E).


Niewielką ilość olejku należy nanieść na twarz oraz szyję. Na dokładne pokrycie wskazanych partii ciała wystarczą dosłownie dwie kropelki olejku. Według mnie warto jest uprzednio lekko zwilżyć twarz wodą termalną, ulubionym hydrolatem lub tonikiem, bowiem w ten sposób olejek łatwiej i szybciej się wchłonie. Najcześciej stosuję go na noc, ale zdarzyło mi się również użyć go na dzień - wchłonął się praktycznie do matu.



Olejek Orientana zamknięty jest w malutkiej, plastikowej buteleczce o pojemności 55 ml.  Ma bardzo specyficzny i mocny zapach, który nie każdemu może przypaść do gustu. Ja niespecjalnie za nim przepadam i w żadnym przypadku nie przypomina mi on zapachu róży. Z kolei moja siostra mówi, że pachnie przepięknie jak ogród pełen róż :)

Olejek ma typową dla olejków konsystencję. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej, jest on bezbarwny. Aplikowany na wilgotną skórę potrafi wchłonąć się błyskawicznie pozostawiając skórę mięciutką oraz zrelaksowaną. Jak wspomniałam wyżej, olejek potrafi sprawdzić się również jako nawilżacz na dzień. Jeśli odczuwacie dyskomfort na samą myśl o olejku pod makijaż, a posiadacie puder matujący, myślę, że warto spróbować i zobaczyć w jaki sposób zachowa się skóra. Oprócz tego zdarza mi się dodawać go do glinek, aby cała maseczka zbyt szybko nie zasychała. Tym sposobem jeszcze bardziej wzbogacam cały rytuał pielęgnacyjny. 




Olejek zaskoczył mnie swoim ekspresowym działaniem. Już po pierwszym użyciu zauważyłam, że skóra jest pięknie rozświetlona i odżywiona. Według mnie jest to świetny produkt na wiosenną regeneracje skóry zmęczonej szaroburą zimą. Skóra po olejku jest gładziutka oraz mięciutka, nawilżona oraz uspokojona. Stosowany regularnie może naprawdę przynieść powalające efekty.

Myślę, że olejek sprawdzi się nie tylko przy cerze suchej, ale również mieszanej oraz tłustej. W związku z faktem, iż jest to produkt naturalny, warto jest najpierw przeprowadzić próbę uczuleniową, aby wyeliminować ewentualne ryzyko uczulenia.



Orientana ma w swojej ofercie również drugi olejek Drzewo sandałowe i kurkuma dedykowany do posiadaczek cery skłonnej do niedoskonałości. Myślę, że za jakiś czas pokuszę się o post zbiorczy o obu olejkach :) 
Produkty Orientana od pewnego czasu dostępne są w Naturze, można je dostać również w Hebe. Cena: ok. 19,50. Jak na Orientanę cena jest naprawdę przystępna, a w związku z faktem, że olejek jest niezwykle wydajny, myślę, że naprawdę warto go wypróbować.


Stosujecie olejki do twarzy?
Jakie są Wasze ulubione?




piątek, 6 marca 2015

Denko luty 2015


Mimo że luty to całkiem krótki miesiąc, udało mi się uzbierać całkiem spore jak na mnie denko. Być może to świadomość zbliżającej się wielkimi krokami przeprowadzki i chęć wyzbycia się dodatkowych kilogramów do przenoszenia, ale dawno nie udało mi się zużyć w jednym miesiącu tylu produktów, jednocześnie nie szalejąc z kupnem nowych (z wyjątkiem Esiaków w Hebe, tu już nie mogłam się powstrzymać). Jeśli jesteście ciekawe, co udało mi się zużyć i co sądzę o przetestowanych produktach, zapraszam do lektury :)




Balea Professional, Odżywka do włosów suchych i zniszczonych - słynna niemiecka odżywka dostępna w drogeriach DM, która spotkała się z uznaniem wielu dziewczyn. Z moimi włosami nie zrobiła natomiast nic - i to dosłownie. Po aplikacji i zmyciu włosy były w takim stanie, jakbym nie nakładała na nie odżywki. Czarną Baleę zużyłam więc do golenia nóg, gdzie sprawdzała się naprawdę fantastycznie! Pełna recenzja KLIK

Garnier, Oleo Repair - pisałam o niej porównawczą recenzję z Ultra Doux, Awokado i masło karite. Moim zdaniem to najlepsza odżywka drogeryjna, bowiem pozostawia włosy mięciutkie, sypkie i błyszczące. W moim przypadku spisała się o wiele lepiej niż wspomniana odżywka Ultra Doux. Po Oleo repair sięgam najczęsciej w sytuacjach, gdy nie mam czasu pożądnie zająć się włosami, a zależy mi na ich dobrym wyglądzie. Oczywiście nabyłam już kolejne opakowanie. Pełna recenzja KLIK




Equilibra, Intensywnie odżywiająca i regenerująca maska do włosów - bardzo fajna mieszanka humekantu oraz protein, która przypadnie do gustu dziewczynom, których włosy nie lubią ani humekantów ani protein w wersji solo. Bardzo fajnie, odżywia, nawilża oraz dociąża włosy, nie powodując puszenia czy efektu nadmiernego nawilżenia. Myślę, że zawiera w sobie zbilansowaną dawkę tego, co włosom jest potrzebne.W moim przypadku spisała się o wiele lepiej niż maska aloesowa Natur Vital. Na pewno kiedyś do niej wrócę. Pełna recenzja KLIK




Bebeauty, płyn micelarny - nie wiem, która to juz butelka, dawno straciłam rachubę. Za każdym razem, gdy zdradzę go z innym płynem micelarnym, bardzo szybko skruszona do niego wracam. Nie bardzo wiem na czym polega jego fenomem, ale moja skóra go pokochała (mój portfel również). Bardzo ładnie i szybko zmywa makijaż, nie podrażnia skóry, nie wysusza, pozostawia skórę miękką i gotową na dalsze zabiegi pielęgnacyjne. Dostępny oczywiście w Biedronce.

Bourjois, Płyn do demakijażu - hit blogosfery i wizażu w moim przypadku nie spisał się najlepiej. Nie bardzo mogłam zmyć nim do końca makijaż, miałam uczucie oblepienia twarzy, a moja skóra nie wyglądała na ładną, świeżą i zadbaną. Miałam wrażenie, że rozpulchnia mi twarzy i rozszerza pory. Zużywałam go przez bardzo długi czas ze względu na sporadyczne używanie.




Make Me Bio, Delikatny puder myjący - uroczy i bardzo skuteczny puder myjący oparty na glince kaolin oraz płatkach owsianych. Sprawdzał się nie tylko jako czyścik, ale również jako świetna maseczka (w połączeniu z olejkiem). Rozjaśnia cerę, niweluje przebarwienia, świetnie oczyszcza i zwęża pory. Mimo małego opakowania starczył mi na całkiem długo, chociaż muszę przyznać, że stosowałam go raczej oszczędnie. Wart wypróbowania, chociaż można się pokusić na małe DIY, bo skład nie jest zbytnio skomplikowany. Pełna recenzja KLIK




Isana, Balsam do ciała Masło shea & kakao - bardzo pojemny i ślicznie pachnący balsamik, który kupiłam z myślą o kremowaniu włosów. Jako że nie polubiły one zbytnio tej metody pielęgnacji, stosowałam go zgodnie z przeznaczeniem. Ładnie nawilżał, szybko się wchłaniał, pozostawiał skórę mięciutką na wiele godzin. W zasadzie nie mam się do czego przyczepić. 




Alterra, Olejek do masażu Migdały i papaja - produkt o bardzo szerokim spektrum zastosowania. W moim przypadku zakupiony został z myślą o olejowaniu włosów, ale tutaj nie sprawdził się najlepiej. Bardzo lubiłam stosować go po kąpieli czy prysznicu na jeszcze wilgotną skórę. Wspaniale nawilżał i odżywiał pozostawiając na skórze piękny zapach (oraz na piżamie). Bardzo fajnie sprawdził się także w pielęgnacji stóp oraz dłoni - a w szczególności przy olejowaniu paznokci. Jeśli chodzi natomiast o masaż, to olejek wydał mi się za mało śliski. 

Etja, Olej jojoba - mój hit pielęgnacyjny i odkrycie zeszłego roku. Fantastycznie wpływa na skórę twarzy. Nawilża, odżywia, redukuje niedoskonałości, reguluje wydzielanie sebum, zmniejsza przebarwienia... Mogłabym tak wymieniać bez końca. Jeśli macie ochotę zapoznać się bliżej z zastosowaniem olejku jojoba możecie przeczytać 17 powodów, dla których warto pokochać olej jojoba





Dove, Creme Mousse, Żel pod prysznic - typowy dla Dove produkt, którego największą zaletą jest zapach oraz mocne pienienie się. Bardzo wysuszał moją skórę, dlatego raczej nie skuszę się już na produkty Dove pod prysznic.

Fraicheur, Żel pod prysznic o zapachu wanilia - ten marokański żel podbił moje serce swoim cudownym waniliowym zapachem. Świetnie sprawdzał się pod prysznicem, a także jako płyn do kąpieli. Niestety również wysuszał skórę, chociaż w znacznie mniejszym stopniu niż Dove.


A jak wyglądają Wasze lutowe zużycia?
Wklejajcie śmiało linki :)




wtorek, 3 marca 2015

Problematyczne nawyki: Obgryzanie paznokci i skórek. Jak przestać?

źródło

Obgryzanie paznokci i skórek, fachowo zwane onychofagią, najczęściej występuje u dzieci. Co natomiast gdy nawyk taki towarzyszy nam przez wiele, wiele lat nawet, gdy jesteśmy już dorośli? Czy w takiej sytuacji jesteśmy skazani na wieczne zawstydzenie z powodu stanu swoich dłoni?
Zanim wskażę Wam moje sposoby na walkę z tą przypadłością, najpierw należałoby uświadomić sobie, jakie przyczyny skrywają się za nałogowym obgryzaniem paznokci.
Zdaniem lekarzy istnieje duża zależność pomiędzy poziomem stresu a zjawiskiem obgryzania paznokci oraz skórek. Problem ten dotyczy najczęściej młodzieży i powinien zanikać wraz z upływającymi latami. Istnieje jednakże znaczy odsetek dorosłych, którzy walczą z tą przypadłością. 
Nie trudno się domyślić, iż na wzrost liczby osób borykających się z tym nawykiem ma wpływ coraz większy poziom stresu w naszym życiu. Liczne wymagania w szkole, na uczelni czy w pracy, konieczność pogodzenia nadmiaru obowiązków z życiem prywatnym oraz wieczne pytanie czy zdążę, czy dam radę, czy to na pewno będzie dobrze mogą spowodować chęć rozładowania permanentnego napięcia. 

Istnieją 2 formy nawyku: onychofagia łagodna  oraz onychofagia niebezpieczna. Za pierwszym pojęciem kryje się obgryzanie paznokci i skórek sporadycznie, w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego. Druga forma opiera się natomiast na tym, iż obgryzanie stanowi jedyną formę radzenia sobie ze stresem czy nerwami, a w konsekwencji prowadzi do samookaleczania się. 

Kluczowym pytaniem jest więc: 
Co powoduje, że obgryzam paznokcie i skórki?



Alternatyw dla naszego obgryzania jest wiele. Może to być podjadanie tzw. chrupkich przegryzek takich jak orzechy, suszone owoce, pestki dyni czy słonecznika. Bardzo fajnym sposobem jest również rzucie gumy. W moim przypadku sprawcą nawyku jest tylko i wyłącznie stres. Problem znacznie nasila się w okresie sesji egzaminacyjnej. W jaki sposób sobie z tym radzę? Staram się znaleźć chwilę dla siebie i wsłuchać się w swoje potrzeby. Czasem na rozładowanie napięcia pomaga mi trening z Ewą Chodakowską (skalpel potrafi czynić cuda), czasem wystarczy włączenie ulubionej muzyki i tańce, a czasem po prostu rozmowa z kimś bliskim. Bardzo ważne jest, aby znaleźć dopasowaną do własnych potrzeb, uczuć oraz usposobienia formę odreagowywania stresu.
Mimo iż głośno jest o tym, że nie powinniśmy się porównywać z innymi, czasem porównywanie może być całkiem pomocne. Warto jest bliżej przyjrzeć się dłoniom innych kobiet - koleżanek, ekspedientek, klientek itp. Z wielkim bólem uświadomiłam sobie, że większość z nich ma naprawdę zadbane paznokcie - jeśli nie własne, to żelowe. Całość wygląda bardzo estetycznie a uścisk dłoni czy dokonywanie zapłaty przy kasie nie stanowią dla tych pań powodu do wstydu.
Na rynku od dosyć dawna dostępne są specjalne preparaty w postaci lakierów/odżywek bezbarwnych, które mają okropny smak mający zniechęcić do obgryzania. Przyznam szczerze, ze nigdy nie korzystałam z tej metody, bowiem wolałam zrobić to nieco inaczej. Zamiast zniechęcać się do obgryzania wolałam zachęcić się do tego nierobienia. Pokrętne? Tłumaczę na przykładzie. Przez bardzo długi czas marzyłam o lakierach Essie, ale skoro miałam brzydkie paznokcie, to po co miałam kupować lakiery, które są nieco droższe niż przeciętne. Czekałam na ten dzień, kiedy paznokcie będą w takim stanie, że z dumą pomaluję je Esiakiem. Nic z tego! Postanowiłam więc obciąć paznokcie na krótko, wyrównać (oczywiście każdy miał inny kształt oraz długość), a następnie pomalować wymarzonym lakierem. Zawsze gdy moje usta niebezpiecznie zbliżają się do dłoni, w mojej głowie zapala się lampka : Hej, to Esiak! I wiecie co? To pomaga :)



Zasada jest prosta. Im bardziej wypielęgnowane skórki, tym mniejsza chęć podgryzania. Dlaczego?Brak zadziorków oraz twardych skórek sprawia, że w zasadzie nie mamy co obgryzać. Oprócz tego również samo nałożenie na paznokieć produktu pielęgnacyjnego także zniechęca do obgryzania. Moimi ulubionymi skórkowymi preparatami są: Balsamik z 2x5, oliwka do paznokci i skórek, a także olejki z Rossmanna, którymi smaruję płytkę oraz skórki. Bardzo fajnie rozmiękcza również kąpiel w podgrzanej oliwie z dodatkiem wit. A + E. W sytuacji kryzysowej, gdy wiemy, że na pewno mimowolnie wrócimy do nawyku, warto jest nałożyć na dłonie bawełniane rękawiczki, pod które możemy zaaplikować krem czy olejek. Oprócz tego każda osoba borykająca się z problemem obgryzania powinna mieć przy sobie mini zestaw do paznokci składający się co najmniej z pilniczka (koniecznie szklanego albo papierowego!). 




Bądź cierpliwa i daj sobie czas. Nawyku nie da się pokonać w jeden dzień. Jeśli już wiesz, jaka jest przyczyna Twojego obgryzania i który argument, aby tego nie robić, działa na Ciebie najskuteczniej, dzielnie się tego trzymaj. To, że ręce będą wędrować do ust przez jakiś czas jest normalne, więc nie ma co się zniechęcać. Walka z nawykiem to rozwijanie własnej silnej woli. Po pewnym czasie obgryzanie odruchowe i mimowolne, zamienia się w obgryzanie świadome - zanim zaczniesz to robić, zdasz sobie z tego sprawę. A to jest już klucz do sukcesu! To od Ciebie bowiem zależy czy mimowolne podniesienie palców do ust zakończy się obgryzaniem czy nie :) 




Dajcie znać czy ten problem Was dotyczy i w jaki sposób sobie z nim radzicie !





niedziela, 1 marca 2015

Zwalczamy punktowe niedoskonałości! Lierac Prescription



1 marca, wiosna tuż tuż! Akurat dziś przez szarobure niebo i pokryte mgłą mazurskie łąki nieśmiało przebija słoneczko. Jako że cały świat budzi się do życia, stwierdziłam, że w marcu warto by było skupić się na zwalczaniu naszych drobnych, pozimowych niedoskonałości, a także wzmocnieniu się na wiosnę. Oczywiście w tym miesiącu nie zabraknie również recenzji. W związku z tym, że niebawem czeka mnie przeprowadzka, mam nadzieję, że zbliżające się denko będzie spore :)

Dziś chciałabym Wam pokazać małe cudeńko, które totalnie podbiło moje serce swoim bardzo skutecznym działaniem. Jest to jeden z lepszych środków punktowych na krostki, jakich miałam okazję używać. Co tak naprawdę mnie w nim zachwyciło i komu go polecam? Zapraszam do lektury!



Seria preparatów Lierac Prescription przeznaczona jest dla dorosłych borykających się z problemem trądziku. Jednym z produktów w gamie jest Koncentrat dwufazowy przeciw niedoskonałościom (Lierac Prescription Anti Blemish Dual Phase Concentrate). 

"[14,7%] kalamina + hydroksykwasy  

+ kwas azelainowy nowej generacji  + cynk

dwufazowy koncentrat idealny do miejscowej likwidacji niedoskonałości. Szybko i skutecznie redukuje wypryski i stany zapalne, zapobiegając jednocześnie powstawaniu blizn.

niekomadogenny
bez barwników i parabenów

SKUTECZNOŚĆ  potwierdzona pod kontrolą dermatologa :

likwiduje wypryski przez wysuszenie  
przyspiesza resorpcję niedoskonałości  
zapobiega bliznom pozapalnym
Skuteczność programu pielęgnacyjnego dla cery z niedoskonałościami

Skuteczność:

+ skóra oczyszczona 84% [1] i gładka  90% już po 1-szej aplikacji
+ redukcja wydzielania sebum 82% 
+ odblokowane i zwężone pory 80% 
+ zmniejszenie widoczności porów zauważalne u  76% ochotników
+ zauważalne zmniejszenie ilości zaskórników średnio   -31% u 60% ochotników
+ poprawa ogólnego wyglądu skóry 90%



Alcohol Denat, Water (Aqua), Zinc Oxide (Cl 77947), Zinc Carbonate, Talc, Glycerin, Propanediol, Titanium Dioxide (Cl 77891), Zinc Gluconate, Alchemilla Vulgaris Extract, Equisetum Arvense Extract, Hedera Helix (Ivy) Leaf/Stem Extract, Potassium Azeloyl Diglycinate, Camphor, Salicylic Acid, Menthol, Iron Oxides (Cl 77491).

Koncentrat należy nakładać patyczkiem kosmetycznym zawsze na noc. W tym celu należy zanurzyć go w buteleczce aż do samego dna, a samą buteleczką nie wolno przed użyciem wstrząsać. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej preparat ma lekko różowy odcień za co odpowiada obecna w składzie kalamina, czyli bladoróżowy puder, będący mieszanką węglanu cynku i tlenku żelaza.




Preparat jest bardzo wygodny w użyciu. Mała buteleczka świetnie mieści się w nawet najmniejszej kosmetyczce. W związku z tym, iż koncentrat barwi nam skórę na biało i zawiera kwasy, należy stosować go na noc i nie spłukiwać. Podczas gdy my sobie smacznie śpimy, jego składniki aktywne działają intensywnie na nasze niechciane krostki.

Bardzo podoba mi się lekkie uczucie mrowienia i chłodzenia tuż po aplikacji. Za efekt ten odpowiada wspomniana kalamina oraz mentol. W przypadku bolesnych krostek może to przynieść naprawdę wielką ulgę. Za zwiększenie przenikania substancji do skóry odpowiada 10 % kwas salicylowy. W składzie mamy również działające odkażająco, antyseptycznie i bakteriobójczo kwas azelainowy, cynk oraz kamforę.

Co zauważyłam?


~ drobne niedoskonałości potrafią zniknąć w ciągu 1-2 nocy
~ większe gule nie powiększają się, a po kilku nocach w ogóle znikają
~ rumień wokół krostki wydaje się być mniejszy
~ stosowany zaraz po powstaniu krostki, sprawia, że stan zapalny się nie rozwija
~ lekko podsusza
~ ogranicza powstawanie niedoskonałości w miejscach, w których był stosowany
~ łagodzi ból związany w powstawaniem większych krostek



W moim przypadku koncentrat był strzałem w dziesiątkę! Polecam go w szczególności osobom, które borykają się z trądzikiem punktowym, przy czym pragnę zaznaczyć, iż nie należy traktować go jako środka, który pomoże zwalczyć nam trądzik całkowicie. Według mnie jest on świetnym rozwiązaniem na tzw. sytuacje awaryjne, gdy powstanie krostki jest nam bardzo nie na rękę :) Mimo iż buteleczka jest niewielkich rozmiarów, preparat jest bardzo wydajny. Cenowo waha się od 30-paru złotych do ok. 44 zł. Dostępny w aptekach oraz Hebe. Bardzo fajnie, że powstała seria specjalnie dla dorosłych, bo jeśli chodzi o kosmetyki antytrądzikowe dla osób, które wiek nastoletni mają za sobą, mamy straszną niszę. Na koniec wspomnę jeszcze, że moja nastoletnia siostra też jest nim zachwycona :)

A w jaki sposób Wy walczycie z punktowymi wypryskami? 
Jakie są Wasze sprawdzone metody?




We wtorek, 3 marca zapraszam Was natomiast na post dotyczący uciążliwego problemu dotyczącego obgryzania paznokci i skórek. Jak sobie z tym radzić, jak sobie pomóc? Zapraszam niebawem :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...