czwartek, 27 grudnia 2012

Gerovital Plant - hit czy kit?




Hej !


Jakiś czas temu przeglądając "Urodę" natknęłam się na mały artykuł o Gerovitalu, z którego dowiedziałam się, że historia tej marki związana jest z nazwiskami takich osobowości, jak Marlena Dietrich, Claudia Cardinale, Jacqueline Kennedy, Charlie Chaplin czy nawet Salvador Dali. Chodziło przede wszystkim o linię H3 - anti-aging, jednakże takie zacne grono sprawiło, że musiałam tą markę obadać dokładniej.


Swoją przygodę z Gerovitalem zaczęłam od płynu do demakijażu oczu i ust, o którym opowiem Wam poniżej :) 





Zaczynając od teorii, najważniejszy dla mnie był skład oparty na formule bez parabenów. Wyciąg z chabra zapobiega powstawaniu cieni i worków pod oczami, a “przeciwzmarszczkowa” witamina A odżywia i zmiękcza skórę, zapobiegając powstawaniu zmarszczek i spłycając już istniejące.
  
Głównym aktywnym składnikiem tej linii jest organiczny wyciąg z szarotki, Alpaflor Edelweiss, otrzymywany z rośliny zadziwiającej wigorem i siłą, które pozwalają jej przetrwać w niesprzyjającym środowisku. W  linii Gerovital Plant, organiczny wyciąg z szarotki pełni kluczową rolę. Jest aktywnym składnikiem antyoksydacyjnym, co w połączeniu z niezaprzeczalnymi właściwościami ochronnymi i regenerującymi sprawia, że działa ochronnie na włókna kolagenu i elastyny oraz na kwas hialuronowy w skórze. Ponad to jest certyfikowany przez ECOCERT, Francja. Rośliny używane do otrzymania tego wyciągu nie rosną dziko, lecz pochodzą z upraw ekologicznych, certyfikowanych przez BioSuisse (prowadzonych bez użycia herbicydów, pestycydów i nawozów mineralnych). 
 



 Jak to wygląda w praktyce? Opakowanie bardzo ładne, wiosenne, kojarzące się z ekologią. Poręczne. Płyn pachnie bardzo delikatnie i przyjemnie - naturą, ale nie w pojęciu zielska, ale lekkim zapachem świeżych kwiatów. Jeśli chodzi o zmywanie makijażu, to określiłabym go jako przyzwoity. Potrzeba 2-3 wacików, żeby zmyć mascarę. Jak sobie radzi z wodoodpornymi kosmetykami? Tego nie wiem, bo ich nie używam. Jeśli będziecie wiedziały, dajcie znać :) Nie podrażania, pozostawia skórę ładnie oczyszczoną i gładką. Nie zauważyłam u siebie żadnej reakcji alergicznej, a takie czasem mi się koło oczu niestety pojawiają. 14 zł za 100 ml płynu bez parabenów i z ciekawym naturalnym składem, nawet jeśli okazuje się być jedynie przyzwoity, to rozsądna cena i warto go przetestować, bo a nuż podpasuje :)




 

wtorek, 25 grudnia 2012

Z cyklu : pochwalę się, co dostałam + informacja o świetnym rozdaniu

Hej Dziewczyny !

Dziś wpadam do Was z szybkim postem "przechwalczym" prezentującym moje piękne prezenty! W tym roku wyjątkowo w swoim liście do Mikołaja postawiłam nie na kosmetyki i ciuchy a odrobinę kultury i wiedzy (zaszalałam, wiem). Jednak Mikołaj wie, że trzeba mnie trochę porozpieszczać i sprezentował mi również kilka innych drobiazgów :)
 




Na zdjęciu wyżej jeden z gratisowych "rozpieszczaczy", czyli piękny wisiorek z zawieszką. Do kompletu również dołączone były kolczyki. Mikołaj jest jednak genialny i wie, że kobieta nawet jeśli nie potrzebuje biżuterii to tak naprawdę jej potrzebuje ;) Oprócz tego kolejna para kolczyków - krótkie, klasyczne, przy uchu - kuleczki. Idealne do drugiej dziurki w uchu dla osoby, która wszystkie swoje rzeczy gubi i zapodziewa wmawiając sobie, że w jej pokoju musi być trójkąt bermudzki (no musi!). 






Z kalendarza Beaty Pawlikowskiej jestem bardzo zadowolona - piękna oprawa graficzna a przede wszystkim wiele bardzo optymistycznych, prawdziwych i niezawodnych myśli, które mogą wywołać banana na twarzy już od samego ranka. Czasami taka dawka pozytywnej energii z zewnątrz jest niezbędna.





Kolejne pozycje książkowe : wspaniała (jak przypuszczam) powieść "Jeden dzień". Film z Anne Hathaway i przeboskim Jimem Sturgessem to nie tylko wyciskacz łez, ale piękna opowieść o przyjaźni i miłości, oddaniu, wsparciu i kolejach ludzkiego losu. Film pokochałam, jestem pewna, że książka mnie tym bardziej nie zawiedzie.
Druga pozycja to wielka historyczna cegła ... Nie myślcie, że odbiła mi palma (a może odbiła). Londyn kocham, podobnie jak całe UK, marzy mi się kiedyś taka porządna wycieczka (coś więcej niż podążanie w pośpiechu za panią przewodniczką mówiącą do mnie przez walkie-talkie) po wszystkich magicznych zakamarkach tego miasta. Mam nadzieję, że tak książka da mi wiedzę absolutną :) 




Na koniec nie mogło jednak zabraknąć chociaż małego kosmetycznego akcentu. 3 lakiery do paznokci nieznanych mi dotąd firm. Bardzo chętnie przetestuję i dam Wam znać, jak wypadły. Szczególnie do gustu przypadła mi ta śliwka węgierka, mam nadzieję, że wyjdzie fajnie. Co do lakieru pękającego, nigdy ich nie próbowałam i nadszedł czas najwyższy, żeby się przekonać, co w trawie piszczy.


Na koniec informacja o świetnym rozdaniu u Make Up Holics. Do wygrania bardzo kuszące nagrody: :

1. Zestaw John Masters Organics travel size: szampon (30ml), odżywka do włosów(30ml), żel pod prysznic(30ml) oraz balsam(30ml) wszystko zapakowane w kosmetyczce 
2. MAC Lipgalss w kolorze Pink Fade
3.  Lakier MAC w kolorze Everything That Glitters  



Jak Wam mijają święta? Najedzone? Zadowolone? :)
Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku! 


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!



Z okazji Świąt Bożego Narodzenia
życzę Wam wszystkim zdrowia, szczęścia i pomyślności - bo chociaż to typowe, 
w rzeczywistości najważniejsze.
Dużo spokoju, uśmiechu i radości w sercach
 a także ciepełka, którym można się dzielić w rodzinnym gronie, 
aby później nieść je w świat. 

Marta




niedziela, 23 grudnia 2012

Argilloterapia : Glinka Ghassoul

  



Hej Dziewczyny!

Uff, nareszcie wolne i czas nadrobić zaległości. Z dzisiejszym postem "walczyłam" cały tydzień cierpiąc na notoryczny brak czasu i tonąc w niezliczonej ilości notatek, tłumach w centrach handlowych oraz zaspach, które wywołały u mnie coś na kształt śnieżnej klaustrofobii. Nie przedłużając - zapraszam Was na kolejny post z cyklu Naturalnie :)




  

Bohaterką dzisiejszego dnia jest glinka ghassoul, ale zanim o niej, kilka słów wstępu na temat samej metody leczenia glinkami, czyli argilloterapii. Na taka nazwę wpadłam stosunkowo niedawno buszując w Organique po raz pierwszy (zawsze widziałam w tym sklepie potencjalne niebezpieczeństwo dla mojego portfela); zostałam zmuszona do wejścia tam, aby sprawić prezent Mamie i mimo teoretycznie wielkiej siły woli oczywiście poległam (jak zwykle).

Argilloterapia to bardzo słabo rozpowszechniona w Polsce metoda leczenia całego organizmu przy pomocy glinek. Glinki zaliczane są do peloidów (z gr. pelos - błoto) - występujących naturalnie w przyrodzie surowców leczniczych, które powstały w wyniku szeregu rozmaitych procesów biologicznych i geologicznych.  Wydobywane są z wnętrza ziemi z głębokości od 20 do 70 metrów, stąd metoda leczenia i pielęgnacji nimi nazywana jest właśnie argilloterapią (z łac. argi – ziemia). 

Dziś skupimy się tylko na leczeniu naszej skóry ...

Co takiego ma w sobie glinka? Po pierwsze jest naturalna - nie znajdziemy w niej ani grama wszechobecnej chemii, toksyn i innych okropnych produktów nowoczesnego świata, które niszczą nam skórę. Po drugie glinka ma w sobie w zasadzie wszystkie makro- i mikroelementy niezbędne dla organizmu człowieka. Największe znaczenie mają: krzem, fosfor, żelazo, wapń, azot, cynk, miedź, magnez, selen itd. Maseczki, które możemy przyrządzić w zaciszu domowym ze sproszkowanej glinki, mają działanie praktycznie natychmiastowe, zwykle o niebo lepsze niż najlepsze kremy i inne produkty kosmetyczne. Dlaczego? Glinka posiada naturalne właściwości absorbujące - wszystkie zanieczyszczenia, toksyny i bakterie przyczepiają się do niej niczym do magnesu. Eliminuje złogi tłuszczu, dodaje skórze witalności, działa stymulująco na regenerację naskórka odżywiając tkanki, poprawiając pracę gruczołów łojowych i poprawiając ukrwienie skóry. Efekt? Skóra wygładzona, idealnie wypielęgnowania, oczyszczona i mniej narażona na powstawanie zmarszczek. Wysoka zawartość dwutlenku tytanu nadaje skórze pięknej "porcelanowej" bieli a dodatkowo tworzy ochronną warstwę przeciwko promieniami UVA i UVB.


 


Swoją malutką, uroczo zapakowaną paczuszkę glinki Ghassoul nabyłam w Organique a drugą ku mej wielkiej radości dostałam gratis. Glinka Ghassoul pochodzi z jedynych znanych na świecie złóż, położonych w Maroku. Ze względu na swoje wyjątkowe i uniwersalne właściwości, jest używana przez najlepsze centra SPA&Wellness na całym świecie. Bogata w krzemionkę i cenne pierwiastki pielęgnuje i wzmacnia skórę :

  • redukuje suchość
  •  łuszczenie skóry
  •  oczyszcza skórę 
  •  poprawia elastyczność / jędrność 
  • strukturę / teksturę skóry  


Wybór padł na Ghassoul, ponieważ oprócz oczyszczania, które w mojej pielęgnacji jest niezbędne, pojawia się redukcja suchości (mrozy działają strasznie, zwłaszcza w połączeniu z arktycznym wiatrem). Maskę można przyrządzić w jakieś 3 minuty. Do 1-2 łyżek glinki należy dodać wodę (na oko) lub hydrolat, jeśli takowy posiadamy. Glinka ulega dyspersji, gęstnieje i staje się błotkiem. Na twarzy nie trzymamy jej dłużej niż 15 minut, bo działanie będzie za silne i możemy sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Początkowo przestraszył mnie efekt ściągnięcia podczas zasychania, dziwne uczucie kurczenia się twarzy. Po zmyciu cera jest jednak promienna, gładka, dobrze nawilżona i ma jednolity koloryt. 





Poniżej znajdziecie kilka sposobów na użycie glinki Ghassoul (według Organique; chyba mam zaczątki uzależnienia), która wraz z kilkoma dodatkowymi składnikami może stworzyć bardzo fajne maski i peelingi do ciała i do twarzy :


Maski


TWARZ: MASKA PODSTAWOWA -  oczyszczająco-wygładzająca , do każdego typu cery


Składniki :

  • 1 łyżeczka glinki Ghassoul
  • 2 łyżeczki toniku oczarowego
  • 1/3 łyżeczki oleju arganowego, z pestek winogron lub kiełków pszenicy


Do glinki dodajemy tonik oczarowy tak, aby uzyskać konsystencję rzadkiego, płynnego błota. Następnie dodajemy odrobinę oleju. Nakładamy na twarz i pozostawiamy na 5-20 minut. Czas aplikacji zależy jest od tego, jaki typ skóry posiadamy. Im bardziej delikatna i sucha, tym krócej trzymamy maskę. Aby ulatwić sobie zmywanie, należy uprzednio nasączyć glinkę ciepłą wodą. Zmywamy ciepłą wodą. 

Skład może również zostać rozszerzony o pachnące olejki lub olej bazowy z odpowiednio dobranym olejkiem eterycznym. Warto dodać również miód, który wzmocni działanie oczyszczające i rozświetlające maski, a także dodatkowo wygładzi i odżywi.

Działanie : rozjaśniające, wygładzające, uelastyczniające, wypłycenie drobnych zmarszczek, zmniejszenie stanów zapalnych i łuszczenia się skóry.



CIAŁO: MASKA PODSTAWOWA - oczyszczająco - wygładzająca


Składniki:

  • 100-150 g glinki
  • 250 ml letniej wody
  • 2 łyżki wybranego oleju bazowego lub pachnącego


Do glinki dodajemy lekko ciepłą wodę, aby uzyskać konsystencje rzadkiego błota. Następnie dodajemy wybrany przez nas olej. Maskę nakładamy na oczyszczoną skórę ciała. Owijamy ciało folią, zawijamy się kocem i relaksujemy przez 15-20 minut. Maskę zmywamy za pomocą prysznica lub w wannie. Podstawowy skład możemy również rozszerzyć o 20 ml naturalnego podgrzanego miodu i łyżkę soku z cytryny - osiągniemy tak silniejszy efekt rozjaśniająco - detoksykujący. 



www.e-commerce.pl


Peelingi


TWARZ

Składniki:

  • 1 łyżeczka glinki Ghassoul
  • 1 łyżeczka toniku oczarowego (nie więcej, bo peeling się zroluje)
  • 1,5 łyżeczki olejku arganowego, z pestek winogron lub kiełków pszenicy
 Składniki mieszamy ze sobą. Kilka minut masujemy skórę, następnie zmywamy ciepłą wodą. 

Działanie: dokładne oczyszczenie skóry, wygładzenie, uelastycznienie, rozświetlenie

Peeling przeznaczony jest do każdego rodzaju cery. W przypadku cer tłustych wart dodać 2 kropelki olejku eterycznego o działaniu antyseptycznym (np. lawendowego).  



CIAŁO 

Składniki:

  • 70 ml glinki Ghassoul
  • 50 ml oleju bazowego lub pachnącego
  • 10 - 15 ml ciepłej wody (ok. 1 łyżka)
  • opcjonalnie 5 kropli olejku eterycznego do oleju bazowego
Składniki łączymy ze sobą. Peelingujemy okrężnymi ruchami. Po kilku minutach zmywamy ciało ciepłą wodą. 

Działanie: odświeżenie, rozjaśnienie, złuszczenie, wygładzenie, detoksykacja

www.organiquecosmetics.pl



A co Wy myślicie o glinkach? Stosujecie? Ja zaczynam mieć hopla na punkcie wszystkiego, co naturalne :)



środa, 12 grudnia 2012

3 sprawdzone sposoby na walkę z niedoskonałościami



Hej Dziewczyny!

Tak jak obiecałam dziś post poświęcony moim sposobom na walkę z niezindentyfikowaymi obiektami na twarzy, które pojawiły się po użyciu micela od Delii. Są świetne zarówno w pokonywaniu takich skrajnych sytuacji, jak również codziennej pielęgnacji skóry borykającej się z niedoskonałościami. 







O wodzie pietruszkowej rozpisywać się nie chcę, ponieważ post o niej już się pojawił. O jej niezywkłych właściwościach i sposobie przygotowania możecie przeczytać tu

Wody pietruszkowej używam zamiennie z hydrolatem lawendowym, który podbił moje serce. Nadaje się do każdego typu cery: zarówno tłustej, trądzikowej, suchej i dojrzałej, a także do skóry delikatnej i zniszczonej. Działa łagodząco, gojąco, antyoksydacyjnie, regenerująco i antyseptycznie. Sama lawenda z kolei ma silne właściwości bakteriobójcze, co w walce z niedoskonałościami daje zbawienne skutki.

Jeśli chodzi o kremy to obecnie używam tylko jednego, ponieważ zauważyłam, że moja cera nie lubi zbyt dużej liczby mazideł na twarzy. Przez tydzień dałam jej odpocząć od czegokolwiek, aby sprawdzić jak poradzi sobie sama, a następnie powoli wprowadziłam krem. Mój wybór padł na Avene TriAcneal, który wypatrzyłam na aptecznej półeczce. Do zakupu zachęcił mnie bardzo obiecujący skład. 





Skład:

~ Efectiose - innowacyjny składnik, który zmniejsza wytwarzanie związków 
odpowiedzialnych za powstawanie stanów zapalnych skóry
~ Kwas glikolowy - ułatwia eliminację niedoskonałości skóry, 
dzięki właściwościom złuszczającym
~ Retinaldehyd - ogranicza ilość zaskórników i zapobiega powstawaniu 
nowych niedoskonałości. Zmniejsza ryzyko powstawania blizn.
~ Woda termalna Avene - koi i łagodzi podrażnienia, sprzyja zmniejszaniu zaczerwienień




 

Ten krem to mój KWC na trudne chwile. Ma żółtawą, delikatną konsystencję i ładnie rozprowadza się po twarzy. Bardzo szybko się wchłania, nie zostawia uciażliwej warstwy i nie należy do kremów o śliskiej konsystencji. W rzadkich przypadkach może powodować uczucie mrowienia, ale nie należy się bać - jest hipoalergiczny. Stosuję go już 3 tydzień, zaskórniki znikają, pory stają się mniej widoczne a jego działanie w sytuacjach kryzysowych jest bardzo dobre - wszelkie niedoskonałości szybciej się goją a przebarwienia  znikają. 




I ostatni, najlepszy specyfik - serum migdałowe AHA 10% z Biochemii Urody. Mój wybawca ! Stosować można go co prawda rzadko, a to ze względu na obecność kwasu migdałowego w składzie i należy zabezpieczać się przed słońcem (kto je ostatnio widział?), ale zdecydowanie warto w niego zainwestować.  


" Kwas migdałowy należy do grupy kwasów alfa-hydroksylowych (AHA), wyróżnia się silnym działaniem antybakteryjnym i odkażającym. Jest to kwas AHA o podwójnym kierunku działania. Z jednej strony zgodnie z typowymi właściwościami kwasów AHA, reguluje odnowę komórkową, złuszczając wierzchnie warstwy naskórka, tym samym poprawia strukturę i koloryt skóry oraz działa przeciwzmarszczkowo, z drugiej strony wykazuje silne działanie antybakteryjne, dzięki temu łagodzi stany zapalne skóry, goi wypryski i zmiany trądzikowe. Dzięki większej wielkości cząsteczek oraz działaniu łagodzącemu, kwas migdałowy jest lepiej tolerowany, nawet przez wrażliwe cery naczynkowe, w porównaniu z kwasem glikolowym nie powoduje podrażnienia, zaczerwienienia, silnego łuszczenia skóry oraz przebarwień pozapalnych. "
                                                                                                                  Biochemia Urody



 


Serum świetnie złusza obumarłe komórki naskórka, co nadaje skórze niezwykłą gładkość i przywraca cerze blask. Zawarte w nim składniki działają antybakteryjnie i przeciwtrądzikowo, co widać już następnego dnia (serum stosujemy na noc). Ranki wyraźnie się zabliźniają, zaczerwienienia znikają, a przykre niespodzianki znikają. Pory się odblokowują, zaskórników jest coraz mniej. Serum nie podrażnia skóry i jej nie wysusza, wręcz przeciwnie - ma działanie lekko nawilżające. 



Jestem ciekawa jakie są Wasze sposoby na takie sytuacje kryzysowe :) 
Polecacie coś?



wtorek, 11 grudnia 2012

Micelarny oprawca

 


Cześć Dziewczyny!

Bohaterem, niestety negatywnym, dzisiejszego posta jest micelarny płyn do demakijażu marki Delia Cosmetics. Myślałam, że okaże się przyzwoitym "micelem przejściowym", gdy ten główny się kończy a poszukiwania następnego trwają, jak również świetnie sprawdzi się w podróży. Niestety, stało się całkiem odwrotnie, a ten pan zmasakrował moją twarz.



 


Z pozoru wszystko wyglądało rokująco. Skład przyzwoity, wzbogacony aktywnymi składnikami. Bezzapachowy, delikatny, miał świetnie zmywać makijaż, wiązać nadmiar sebum i przywracać równowagę wodno-tłuszczową skóry. Składniki aktywne według producenta mają wspomagać proces odnowy komórek, działać kojąco i łagodząco na podrażnienia. Jak jest w rzeczywistości?




Już od samego początku zwróciłam uwagę na pienienie się tego micela (widać to na zdjęciu), po otwarciu i wylaniu na płatek kosmetyczny rzeczywiście nie czuć żadnego zapachu. I w tym momencie zaczynają się problemy. Micel nie oczyszcza dokładnie skóry, co więcej zauważyłam działanie rozmazywania. Podkład zamiast "przyczepiać się" do wacika, rozmazywał się na skórze, a sam micel zostawiał dziwną białą warstwę. Po jego użyciu nie czułam efektu łagodzenia czy kojenia, wręcz przeciwnie - efekt dziwnej maski, być może spowodowany tą białą warstwą. Najgorszym efektem jest jednak potworny wysyp, z którym walczę od piątku (o moich sposobach na walkę z żywiołem dowiecie się już jutro).

Delię odstawiam, chociaż właściwie powinnam ją wyrzucić. Obecnie czekam na przesyłkę 2 micele w cenie 1 od Biodermy, a przez ten czas muszę sobie radzić bez "micela przejściowego".


Dochodzę do wniosku, że nie mogłam spodziewać się cudów po micelu, który kosztuje 7 zł, jednakże nie powinien on powodować aż tak katastrofalnych skutków. Myślicie, że droższe w tym wypadku jest lepsze? A może używałyście kiedyś tego produktu?


czwartek, 6 grudnia 2012

Świąteczno-zdobniczy szał, czyli wyszukane w sieci


Hej Dziewczyny !

Czy i Was odwiedził dziś pan w czerwonym kubraku i zostawił upominek w bucie? :D W związku z tą powszechną przedświąteczną atmosferą i ja wpadłam w  Bożonarodzeniowy nastrój oczekując na choinkę i przyozdabianie domu. Specjalnie z tej okazji postanowiłam pogrzebać w sieci i poszukać najbardziej szalonych świątecznych domów.





Ostatni, 8 dom, to dom Clarka i Ellen Griswoldów :)

Jak wam się podoba takie szalone ozdabianie domów? Niby kiczowate, ale miło się na to patrzy. Swoją drogą ciekawe ile tacy pomysłowi ludzie płacą za energię ...

wtorek, 4 grudnia 2012

O peelingach dwóch

 




Hej Dziewczyny ! 

Ciężki, wypełniony po brzegi obowiązkami okres jest już na szczęście za mną i mogę się oddać swoim kosmetyczno-upiększającym pasjom (hurra) :) Dziś na celowniku 2 peelingi : jeden wielki, drugi mały. I wcale nie chodzi tutaj o ich pojemność.

  

 

Zacznę od wielkiego, chociaż małego peelingu, który dostałam w październikowym Glossyboxie. Mowa o peelingu stymulującym od Pat&Rub by Kinga Rusin. Zapach ... intensywnie cytrusowy, naturalny, pobudzający i dodający energii. Kojarzy się z egzotycznymi wakacjami! Konsystencja również jest cudowna. Peeling składa się z cukru trzcinowego i soli wzbogaconych odżywczymi składnikami : 


  • Olej słonecznikowy* - wzmacnia bariery naskórkowe, doskonale zmiękcza i wygładza skórę, zwalcza wolne rodniki, działa przeciwzapalnie i normalizująco
  • Naturalna witamina E* – zwalcza wolne rodniki
  • Emolienty roślinne* - nawilżają
  • Olejek grejpfrutowy* - tonizuje, pobudza krążenie
  • Olejek cytrynowy* - podnosi ukrwienie skóry, redukuje cellulit, oczyszcza skórę i zamyka pory
  • Olejek mandarynkowy*- działa antyseptycznie, uspokajająco, tonizująco
  • Olejek rozmarynowy* – pobudza, tonizuje, stymuluje
*surowce naturalne z certyfikatem ekologicznym




Peeling jest bardzo skuteczny. Złuszcza martwy naskórek, idealnie wygładza skórę i działa na zmysły. Bogactwo olejków odżywia skórę i cudownie ją nawilża, w związku z czym nie jest konieczne jej dodatkowe nawilżanie po kąpieli. Istotny dla mnie jest również naturalny skład pozbawiony składników pochodzących z ropy naftowej, silikonów, glikolu propylenowego i pegów. 

Jedynym minusem może być cena - 99 zł. Dla mnie była zawrotna, dopóki nie zobaczyłam peelingu w wersji pełnowymiarowej w Sephorze. Pół kg takiego wydajnego i skutecznego cudeńka ... Mogłoby być trochę tańsze, ale cena według mnie jest do zaakceptowania. 



Peeling od Oriflame odkopałam niedawno. Stosowałam go jakiś czas, potem chciałam spróbować czegoś innego i tak kompletnie o nim zapomniałam. Wiem, że nie byłam do niego zbyt pozytywnie nastawiona, dlatego postanowiłam dać mu drugą szansę.

Peeling jest naprawdę drobnoziarnisty. Jest dobrym ścierakiem, ale nie tak rewelacyjnym jak Pat&Rub czy nawet peelingi z niższej półki. Moim zdaniem nie jest zbyt wydajny, ponieważ błyskawicznie pochłania wodę i zanim zdążę go dobrze rozprowadzić, to już go nie ma. Zapach również nie podbił mojego serca. 




Jeśli chodzi z kolei o skład to peeling zawiera kryształki soli i sproszkowane łupiny migdałów, które złuszczają naskórek oraz olejek imbirowy pomagający zwalczać wolne rodniki. Nawilżający kompleks Hydracare+, olejek ze słodkich migdałów i witamina E pozostawią natomiast skórę zdrową i miłą w dotyku. 

Ten peeling również nawilża i odżywia skórę, chociaż jeśli chodzi o mnie lepszym słowem byłoby natłuszcza. Nawet rano, gdy dotknę swojej skóry, czuję drobną tłustą warstwę a tego nie znoszę. 

Jeśli chcecie uzyskać więcej informacji o peelingu z Oriflame odsyłam Was tu. Z tego co widzę, większość dziewczyn go sobie chwali. W cenie regularnej możecie go dostać za 40 zł, teraz jest nieźle przeceniony :)  


Miałyście do czynienia z którymś z nich? Jakie są Wasze ulubione peelingi? 


 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...