czwartek, 31 lipca 2014

Love Me Green ... Love Me Orange? Rewelacyjny peeling


Latem bardzo lubię otaczać się owocami - nie tylko w kuchni, ale również w pielęgnacji. Uwielbiam świeże, cytrusowe zapachy i produkty, które w swoim składzie mają prawdziwe ekstrakty i olejki z owoców. Jednym z takich skarbów jest peeling od Love Me Green, który pachniał już kiedy był zapakowany w folię ! Mimo tego że był niesamowicie kuszący, postanowiłam przechować go właśnie do lata - tym sposobem przez 2 miesiące przeleżał w ukryciu, aby teraz zawładnąć moją łazienką i sercem. 



Zmysłowy peeling do eksfoliacji skóry ciała. Eliminuje martwe komórki naskórka. Wspomaga odnowę komórkową, poprawia krążenie, sprzyjając eliminacji toksyn, wygładza naskórek, który staje się miękki i delikatny. Daje uczucie świeżości. Na bazie cukru, olejku z pomarańczy ekologicznych i olejku arganowego.

ZAPACH: Olejek pomarańczowy
Naturalny eteryczny olejek pomarańczowy ma zapach świeżej pomarańczy. Olejek pozyskuje się poprzez proces tłoczenia skórek owoców. W aromaterapii olejek pomarańczowy jest szeroko stosowany ze względu na swe właściwości uspokajające, harmonizujące i stabilizujące układ nerwowy.


Produkt nie zawiera:

parabenów
Phenoxyethanol
Silikon
EDTA

Nie testowany na zwierzętach
Produkt posiada certyfikat Ecocert.



SUCROSE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CITRUS AURANTIUM DULCIS (ORANGE) PEEL OIL*, LIMONENE, SILICA, LAURYL GLUCOSIDE, POLYGLYCERYL-2 DIPOLYHYDROXYSTEARATE, ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL*, GLYCERIN, AQUA (WATER), ARGANIA SPINOSA SHELL POWDER*, MELILOTUS OFFICINALIS EXTRACT, CARICA PAPAYA (PAPAYA) FRUIT EXTRACT, POTASSIUM SORBATE, CITRIC ACID, LINALOOL, CITRAL, GERANIOL, COUMARIN

* z upraw ekologicznych


Peeling, wyprodukowany we Francji, zamknięty jest w plastikowym opakowaniu o pojemności 200 ml. Estetyka jest bardzo ładna (bardzo zwracam uwagę na opakowania), natomiast samo wykonanie pojemniczka stanowi według mnie jedyny minus tego produktu. Mimo iż całość jest dodatkowo zabezpieczana folią, to i folia i całe opakowanie było tłustawe, co świadczyło po prostu o jego nieszczelności. Nie jest możliwe otwarcie peelingu mokrymi rękami, zawsze robię to jeszcze przed kąpielą. 

Wielką zaletą jest niewątpliwie zapach wydobywający się z peelingu. Pomarańcza , piękna, intensywna i naturalna pomarańcza bez ani grama chemii. Sama natura w swoim najlepszym wydaniu. Dzięki temu używanie produktu jest takie przyjemne !



Jak widzicie na zdjęciu wyżej jest to typowy peeling cukrowy. Najlepiej działa na lekko zwilżonej skórze, wtedy dłużej możemy cieszyć się działaniem peelingującego cukru. Masaż jest bardzo przyjemny, najlepiej poświęcić mu kilka minut, aby wszystkie wartościowe składniki mogły dopieścić skórę. Efekt? Gładka, miękka, pachnąca pomarańczami skóra. Peeling radzi sobie świetnie ze zgrubieniami na piętach, łokciach czy kolanach. Zawarte w nim olejki fantastycznie nawilżają skórę nie pozostawiając przy tym żadnej tłustej warstewki. Użycie balsamu jest zbędne. Mimo że świetnie ściera naskórek, wcale nie podrażnia. 

Stosuję go od połowy czerwca, 1-2 razy w tygodniu. Pozostało mi go tyle, ile widzicie na zdjęciu, co oznacza, że jest bardzo wydajny.



Ze względu na swój bardzo dobry skład, peeling swoje kosztuje. Dotychczas dostępny był za ok. 80 zł, ale ze względu na przeciekające opakowanie Love Me Green przeceniło go na 54, 90 zł. Mimo fantastycznego działania, raczej bym go ponownie nie kupiła - a to ze względu na cenę właśnie. Natomiast cena po obniżce jest bardzo kusząca ! 

Używałyście kiedyś produkty Love Me Green?
Jestem ciekawa jakie są Wasze ulubione peelingi !





poniedziałek, 28 lipca 2014

Hit miesiąca : lipiec - Le Petit Marseillais, Mleczko nawilżające


Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Ostatnio coraz częściej czuję się jak sławetna tuwimowska lokomotywa. Do głowy przychodzą mi (zapewne od nadmiaru słońca) bardzo dziwne pomysły dotyczące aranżacji wnętrz - na poważnie zastanawiałam się, w którym miejscu w mieszkaniu powinnam ulokować basenik z wodą. Najchętniej zamieniłabym się w walenia i plumkała w zimnych wodach, aaale obowiązki wzywają... Żeby nie narzekać, skierujmy tory tego wpisu na to, po co zapewne tu przybywacie - kosmetyki :) Lipiec okazał się miesiącem bogatym, ale niestety tylko w nowości (z denkiem słabo, ale staram się, mam jeszcze kilka dni!). Już na jego początku lipca zaopatrzyłam się w kolejny produkt od Le Petit Marselillas, uwiedziona obiecującymi zapachami i polityką firmy. Sprawdził się do tego stopnia, że niewątpliwie stał się moim ulubieńcem! Jeśli macie ochotę poczytać o nim więcej, zapraszam do lektury :)


W linii Receptury Śródziemnomorskie Le Petit Marseillais stworzył kompozycję, która spełnia potrzeby bardzo suchej skóry. Połączył trzy wyjątkowe składniki z Południa: masło Shea, które odżywia i optymalnie nawilża, niezwykły olejek arganowy, magicznie wygładzający skórę, oraz wspomagające ich działanie słodkie migdały.
Dzięki lekkiej konsystencji mleczko nawilżające Le Petit Marseillais w jednej chwili wnika w głąb skóry, spełniając jej potrzeby i zapewniając komfort. Skóra relaksuje się, jest miękka, nawilżona i pachnąca.
Skład: masło shea, olej arganowy, olej ze słodkich migdałów.



Aqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Paraffinum Liquidum, PEG-6-Stearate, Dimethicone, Octyldodecyl Myristate, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glyceryl Stearate, Cera Microcristallina, Paraffin, Ceteth-20, Steareth-20, Polysorbate 85, Acrylates/Acrylamide, Copolymer, Carbomer, Methylparaben, DMDM Hydantoin, Ethylparaben, Parfum.




Mleczko zamknięte jest w plastikowym opakowaniu o pojemności 250 ml. Produkt wydobywamy za pomocą pompki, którą możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej. Jest to bardzo fajne rozwiązanie - możemy dozować produkt, łatwo zamykać i otwierać, a niewielki rozmiar pompki sprawia, że mleczko spokojnie mieści się do kosmetyczki. 

Mleczko ma bardzo lekką, delikatną konsystencję. Świetnie rozprowadza się na skórze, jest śliskie i szybko się wchłania. Pozostawia lekki film, który nie jest uciążliwy, ale delikatnie otula skórę. 




To, co jest niewątpliwie wielką zaletą, to zapach.  Lekko słodkawy, ale delikatny, nienachalny, uzależniający. Nigdy nie byłam dobra w opisywaniu zapachów, ale wierzcie mi - jest boski ! W dodatku długo utrzymuje się na skórze i unosi się w powietrzu. Jeśli się nim posmarujecie macie jak w banku pytanie kogoś z otoczenia - A co tak ładnie pachnie?!

Mleczko fantastycznie nawilża skórę. Przynosi ukojenie skórze suchej i podrażnionej. Świetnie spisuje się po opalaniu, stał się moim plażowym must have. Efekt nawilżenia bardzo długo utrzymuje się na skórze, a mleczko stosowane regularnie, sprawia , że skóra jest nawilżona, zregenerowana, gładka i miła w dotyku. Niespodziewanym dla mnie efektem okazało się blaknięcie przebarwień na ramionach.



Żeby nie było tak cukierkowo, muszę się do czegoś przeczepić :) Nie do końca odpowiada mi opakowanie, ponieważ przy denkowaniu produktu ciężko jest wydobyć go ze środka. Rozwiązaniem okazało się przecięcie opakowania. Oprócz tego wolałabym, aby opakowanie było nieco większe. 250 ml za 16 zł, to całkiem sporo. Mimo tych kilku drobnych uwag gorąco Wam go polecam, bo naprawdę warto ! Chyba powoli się uzależniam od tej marki ...

Używacie produktów Le Petit?
Skusicie się?




sobota, 26 lipca 2014

Kolejny hit od Dermedic? Płyn micelarny



Pewnie większość z Was korzysta teraz z bardzo słonecznej pogody i cieszy się weekendem, ale dla tych z Was, które jakimś cudem pozostały przy komputerze mam dziś do przedstawienia produkt, który może pomóc w ukojeniu wysuszonej słońcem cery. Od pewnego czasu na polskim rynku coraz większą popularnością cieszą się produkty naszej rodzimej marki Dermedic, która oferuje wachlarz preparatów przeznaczonych do pielęgnacji skóry - w szczególności suchej, wrażliwej, alergicznej czy odwodnionej. Ich maseczka do twarzy, o której możecie więcej poczytać tu, bardzo przypadła mi do gustu, więc postanowiłam włączyć do swojej pielęgnacji również płyn micelarny z przeznaczonej do mojej cery serii Hydrain 3. Jeżeli jesteście ciekawe, jak sprawdził się micel, zapraszam do lektury :)


Płyn micelarny H2O zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, pozostawiając uczucie świeżości i czystości - micele estrów kwasów tłuszczowych przyciągają zanieczyszczenia bez potrzeby nadmiernego tarcia skóry wacikiem.
Nie podrażnia oczu - hypoalergiczny - czystość, jaką daje woda termalna nie powoduje podrażnień.
Nie wysusza skóry - Hyaluronic Acid - kwas hialuronowy, kompleks Hydroveg VV - zmiękczają i utrzymują nawilżenie warstwy rogowej skóry.
Nie zatyka porów. Nie pozostawia filmu na skórze.
Zawiera wodę termalną ze źródeł Uniejowa. 



Rezultat:

Zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, pozostawiając uczucie świeżości i czystości










Aqua, Glycerin, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Hyaluronate, Urea, Diglycerin, Sodium PCA, Hydrolyzed Wheat Protein, Sorbitol, L-Lysine, Allantolin, Lactic Acid, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.


       Składniki aktywne: 

Woda termalna, Kwas Hialuronowy, Hydroveg VV, Gliceryna











Hydrain 3 Hialuro przeznaczony jest dla skóry bardzo suchej i odwodnionej. Płyn zamknięty jest w plastikowej buteleczce, a do wyboru mamy 2 pojemności : standardową 200 ml lub mniejszą 100 ml.
Mniejsze opakowanie bardzo fajnie sprawdza się w podróży :) Produkt aplikuje się bardzo łatwo, płyn się nie wylewa i nie ma też problemu z jego wydobyciem. Jeżeli miałyście okazję testować inne produkty Dermedic, to doskonale znacie ich zapach. Jeśli nie - micel pachnie delikatnie i bardzo przyjemnie.



Do pełnego demakijażu wystarczają mi zwykle 2 płatki - nigdy więcej ! Przy lekkim make-upie już 1 płatek zmywał całość, drugi zawsze był czysty. Przy nieco mocniejszym 2 są naprawdę wystarczające. Nie polecałabym go do demakijażu oczu, ponieważ tutaj musiałybyśmy się nieco napracować (dlatego do demakijażu oczu używam zawsze dwufazówek). Micel jest do tego całkiem wydajny. 

Płyn usuwa makijaż i zanieczyszczenia z twarzy skutecznie, delikatnie, bez potrzeby tarcia. Pozostawia skórę odprężoną, zrelaksowaną i lekko nawilżoną. Nie zatyka porów i nie obciąża. 



W przypadku mojej przesuszonej i odwodnionej skóry micel z Hydrain 3 okazał się świetnym uzupełnieniem pielęgnacji. Demakijaż nim to czysta przyjemność - tak przynajmniej czuje moja twarz. Myślę, że będzie odpowiedni dla dziewczyn z suchą, wrażliwą czy alergiczną skórą. Często stosuję go jako tonik po dokładnym oczyszczaniu twarzy czarnym mydełkiem, które mocno wysusza, i w takiej formie również bardzo fajnie się sprawdza. Nie przebił swoim działaniem Biodermy, ale myślę, że jest fajną i tańszą alternatywą.

Dostępność : apteki i Super-Pharm
Cena : ok. 20 zł/ 200 ml (można dorwać na promocji) 


Jakie są Wasze ulubione micele?
Stosujecie produkty Dermedic?



środa, 23 lipca 2014

Ważny temat : Ochrona włosów przed promieniowaniem UV



Uff, lato w pełni! Kąpiele w morzu, zdobywanie górskich szlaków, piękna opalenizna i … dla większości z nas problem z włosami. Zwykle pamiętamy o stosowaniu filtrów na skórę, włosy pozostawiamy niestety na pastwę promieni słonecznych.




Włosy, tak jak nasza skóra, zawierają melaninę, a więc barwnik, który chroni nas naturalnie przed promieniowaniem. Jednakże warto zaznaczyć, że silne promieniowanie UV melaninę niestety utlenia. Im włos jest jaśniejszy, tym łatwiej ulega uszkodzeniu (farbowane takiej ochrony w ogóle nie mają, bowiem melanina ulega zniszczeniu podczas farbowania). Efekt? Płowienie, utrata dotychczasowego koloru włosów, co najbardziej widoczne jest na włosach farbowanych, wysuszenie i zniszczone końce. Aby uniknąć tragicznego dla włosów finału wakacyjnego szaleństwa, warto rozszerzyć naszą pielęgnację o używanie filtrów chroniących przed promieniowaniem UVA i UVB.




Jest to promieniowanie słoneczne, które przedziera się przez warstwę ozonową i dociera na ziemię. Ma wpływ zarówno na skórę jak i włosy człowieka. Promieniowanie UVA dociera do nas przez cały rok i różni się od UVB przede wszystkim długością fali. Potrafi przeniknąć przez naskórek i dotrzeć nawet do komórek skóry właściwej. To ono odpowiada za tworzenie się wolnych rodników, a więc przyspiesza proces starzenia się, wywołuje alergie słoneczne, plamki, może prowadzić do nowotworów. Promieniowanie UVB odpowiada z kolei za opalanie się.



Zaopatrzyć się w produkty z filtrami UV! Na sklepowych półkach czy też w ofertach internetowych sklepów możemy natknąć się na całe serie produktów różnych marek, które mają zapewnić nam ochronę przed słońcem. Ważne jest zatem, aby dobrze i rozsądnie wybrać odpowiedni produkt.

W szczególności powinnyśmy zwrócić uwagę na INCI, które możemy znaleźć na każdej etykiecie. 

Wyróżnia się:

filtry fizycznezinc oxide (tlenek cynku) i titanum dioxide (dwutlenek tytanu), których zadaniem jest odbijanie promieni słonecznych,
oraz chemiczne (pochłaniające promieniowanie) - Avobenzon (anty-UVA), Oktokrylen (anty-UVB), Benzophenon, Methylene bis-benzotriazolyl tetramethylbutylphenol, Bis-ethylhexyloxyphenol methoxyphenyl triazine czy Silatrisol (anty-UVA i -UVB).

Bardzo ważne jest to, na jakiej pozycji w składzie tego typu substancje się znajdują. Skład INCI ustalany jest malejąco, zatem im bliżej początku substancja się znajduje, tym produkt jest skuteczniejszy.

Możemy zatem wybierać spośród ofert szamponów, mgiełek, odżywek czy kosmetyków do stylizacji włosów. Oprócz filtrów mają one w składzie np.: substancje nawilżające lub odżywcze takie jak : ceramidy, keratynę, witaminę A, E, H, olejki i wyciągi roślinne (np. : aloes, rumianek, dziurawiec, wyciąg z zielonej herbaty, z wierzby, olej kokosowy, migdałowy, arganowy).

Ważne jest, aby filtr jak najdłużej utrzymywał się na głowie, w związku z czym skuteczniejsze od szamponów są odżywki bez spłukiwania lub produkty do stylizacji. Bardzo fajnym rozwiązaniem jest mgiełka do włosów, którą możemy aplikować bez obawy obciążenia włosów, kiedykolwiek odczujemy taką potrzebę (np. po kąpieli w morzu). 



Mój wybór od dwóch lat pada na mgiełkę Jantar, która w swoim składzie posiada wyciąg z bursztynu - naturalny filtr UV. Dostać ją można w cenie ok. 7 zł. Moje włosy bardzo ją lubią :) Z wyższej półki warto zwrócić uwagę na mgiełkę od Kerastase z serii Soleil, ktorej recenzję możecie znaleźć np. u Agata ma nosa (klik).

Produkty z filtrami przeciwsłonecznymi mają w swojej ofercie zarówno marki typowo fryzjerskie, takie jak np: Kerastase, L'Oreal Professionnel (np. produkty z serii Solar Sublime, a także inne jak Absolut Repair cellular z kwasem mlekowym, której używałam w zeszłym roku), Matrix lub Goldwell itd. Jeżeli szukacie czegoś tańszego warto zerknąć na propozycje Joanny, Ziaji, AA czy Inter Fragrances, Sun Protect. 

Starałam się znaleźć produkty do włosów z ochroną UV w ofercie producentów kosmetyków eko, niestety nic nie udało mi się znaleźć - jeżeli Wy wiecie coś na temat takich produktów, dajcie znać w komentarzach !


Stosujecie produkty chroniące włosy przed promieniowaniem UV?
Zwracacie na to uwagę czy raczej stosujecie tylko filtry do ciała?






poniedziałek, 21 lipca 2014

Intensywny róż na paznokciach? Czemu nie ! Allepaznokcie



Wakacje są taką porą roku kiedy lubię otoczyć się kolorem. W związku z tym, że zazwyczaj towarzyszą mi przygaszone i stonowane barwy często próbuję zaszaleć jakimś kolorowym dodatkiem - czy to torebką czy też właśnie paznokciami. Te z Was, które zaglądają do mnie regularnie, zapewne zdążyły zauważyć, że jeśli prezentuję lakier to jest on zazwyczaj różowy :) Dzisiejszy róż jest różem szalonym, żarówiastym, na pierwszy rzut oka odpychającym ...

Gdy na blogerskim spotkaniu dostałyśmy w podarunku od firmy Allepaznokcie kilka produktów do manicure, ten róż najmniej przypadł mi do gustu. Stwierdziłam, że kompletnie nie jest w moim stylu i postanowiłam oddać go Mamie. Ta, ku memu zaskoczeniu, była zachwycona. Dalsza historia lakieru jest jeszcze lepsza. Podbił nie tylko miejsce pracy Mamy, ale również sklepy i ryneczek. Wszystkie panie zachwycone! Nie byłabym sobą, gdybym nie przyjrzała się mu drugi raz. I cóż ... przepadłam ! :)




W dzisiejszym poście chciałabym Wam pokazać lakier w różnych warunkach oświetleniowych, ponieważ ciężko jest wychwycić jego prawdziwą barwę. 

One Colour Exclusive to gładka powierzchnia bez smug, nasycone barwy, wysoki połysk oraz niebywała trwałość. Dzięki tworzącemu się na powierzchni lakieru filmowi oraz owalnemu pędzelkowi, aplikacja One Colour Exclusive jest łatwa i bezproblemowa, wystarczy tylko jedna warstwa. Lakier jest odporny na odpryskiwanie i posiada wysoko nasycony pigment, a jego nowa formuła bez formaldehydów i toluenu gwarantuje długotrwały połysk. One Colour Exclusive jest wodoodporny i absorbuje promienie UV, sprawiając, że kolor nie blaknie i zwiększając trwałość zarówno na naturalnej płytce jak i na paznokciach żelowych i akrylowych.

Podstawowe cechy : 

- krycie od pierwszej warstwy
- bardzo szybkie wysychanie
- gładka powierzchnia
- wysoka trwałość
- długotrwały połysk
- stabilny kolor
- owalny pędzelek



Lakier ma typową, 15 ml pojemność. Wbrew pozorom pędzelek nie odbiega również od pędzelków występujących w większości lakierów do paznokci - zdecydowanie nie wyróżnia się kształtem. Nie powiedziałabym również, że jest owalny. Mimo to kolor można nałożyć całkiem precyzyjnie. 

Do pełnego krycia 1 warstwa jest niewystarczająca. 2 są optymalne, chociaż jeżeli się dobrze przyjrzę, mogę zauważyć lekkie przebicia białej części paznokcia. Wielkim plusem jest to, że lakier rzeczywiście szybko schnie, więc nakładanie kilku warstw nie jest kłopotliwe i czasochłonne.







To, co mnie zaskoczyło, to matowe wykończenie (na zdjęciu niestety go nie widać, ponieważ potraktowałam płytkę nabłyszczającym utwardzaczem). Lakier jest dosyć trwały - odporny na zmywanie naczyń czy też inne czynności zabójcze dla paznokci. Po około tygodniu zaczyna odpryskiwać. Kolor faktycznie nie blaknie (chociaż nigdy mi się nie przytrafiło, żeby lakier blakł), nie ściera się.

Lakier dostępny jest na stronie Allepaznokcie, gdzie można go dorwać za 9,90 zł. Jeżeli jesteście fankami manicure, to warto również przejrzeć pozostałe oferty sklepu, ponieważ można tam dostać praktycznie wszystko :)


Lubicie neony?
Na jakie kolory stawiacie latem?





wtorek, 15 lipca 2014

L'Oreal Professionnel, Mythic Oil - maska godna polecenia



Po produkty z tzw. wyższej półki sięgam bardzo rzadko, zazwyczaj w stanach krytycznych, gdy nie potrafię okiełznać swoich włosów czy skóry. Często pokładam w nich wielkie nadzieje, ponieważ: 1. są drogie 2. w związku z tym na pewno są dobre, 3. muszą mi pomóc. Niestety zazwyczaj płacimy za markę, a działanie danego kosmetyku niczym nie różni się od produktów kilkakrotnie tańszych, które możemy znaleźć w każdej drogerii. Z produktami marki L'Oreal Professionnel miałam do czynienia raz : stosowałam odżywkę Absolute Repair Cellular, której recenzję możecie znaleźć tu. Wtedy byłam nieco sceptycznie nastawiona, ale gdy wróciłam do zdjęć swoich włosów z tamtego okresu, stwierdziłam, że wyglądają o niebo lepiej niż włosy teraz. Postanowiłam kolejny raz zaufać tej marce i w ten oto sposób stałam się posiadaczką Maski odżywczej nadającej blask z serii Mythic Oil.


Mythic Oli to odżywcza, luksusowa maska do wszystkich rodzajów włosów. Dyscyplinuje włosy, zapewniając im jedwabistą gładkość oraz piękny blask. Pozostawia włosy głęboko odżywione i nawilżone.
Zawiera olejek arganowy i olejek z nasion bawełny. Nie zawiera parabenów. Produkt do profesjonalnej pielęgnacji włosów.



Aqua/Water, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Candelilla Cera/Candelilla Wax, Amodimethicone, Cetyl Esters, Isopropyl Alcohol, Glycerin, Phenoxyethanol, Persea Gratissima Oil/Avocado Oil, Vitis Vinifera Seed Oil/ Grape Seed Oil, Trideceth-6, Limonene, Chlorhexidine Digluconate, Cetrimonium Chloride, Hexyl Cinnamal, Coumarin, Linalool, Benzyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, Argania Spinosa Oil/Argania Spinosa Kernel Oil, Gossypium Herbaceum Oil/Cotton Seed Oil, Amyl Cinnamal, Parfum/Fragrance.

W składzie mamy całkiem sporo emolientów, silikon (Amodimethicone - nierozupuszczalny, ale usuwalny za pomocą łagodnych detergentóworaz olejki - niestety olejek arganowy i olejek z nasion bawełny, którymi chwali się producent, znajdują się na końcu INCI. Myślę, że to dobre rozwiązanie na zimę czy pielęgnację w okresie letnim. 




Maskę należy zaaplikować na osuszone ręcznikiem włosy. Wmasować i pozostawić na włosach jedynie 3 minuty, a następnie spłukać. Osobiście stosuję maskę na 2 sposoby - jako odżywkę oraz tradycyjnie  jako maskę. Jeżeli nie mam zbyt dużo czasu, a zależy mi na tym, żeby włosy dobrze wyglądały, tuż pomyciu delikatnie osuszam włosy bawełnianą koszulką, a następnie rozprowadzam maskę i po minucie spłukuję. Włosy są wtedy miękkie, sypkie i ładnie się rozczesują. Jeżeli stosuję maskę w sposób tradycyjny to trzymam ją dłużej niż zaleca producent - zwykle 20-30 minut - pod czepkiem i ręcznikiem. 


Maska zamknięta jest w 200 ml zgrabnym opakowaniu. Ma dosyć zbitą konsystencję, może przypominać nieco masło do ciała. Ładnie rozprowadza się na włosach, a niewielka ilość wystarczy, aby pokryć całą czuprynkę. Przez 2 miesiące bardzo częstego stosowania (3-4 razy w tygodniu) udało mi się zużyć jedynie to, co widoczne jest na zdjęciu poniżej.
Zapach jest całkiem przyjemny, typowy dla kosmetyków profesjonalnych, które stosują fryzjerzy. Nieco chemiczny, ale zdecydowanie niedrażniący. Nie utrzymuje się na włosach.




Jest to jedna z lepszych masek, jakie miałam przyjemność stosować. Do tej pory ograniczałam się do produktów z niższej półki, z mniej rozbudowanym składem, polecanych przez Włosomaniaczki. Mimo bardziej rozważnej pielęgnacji, włosy nie wyglądały zbyt dobrze. W odcinku od ucha do końcówek włosy były bardzo przesuszone, spuszone i nie wyglądały zdrowo. Na pierwszy rzut oka widać było, że brakuje im nawilżenia, miękkości i błysku. Słowem : włosy były w kiepskiej kondycji. 

Już po pierwszym użyciu byłam zachwycona ! Włosy zyskały obiecany błysk. Jednakże nie to wzbudziło mój zachwyt. Włosy w końcu były nawilżone. Gładkie, sypkie, pięknie się rozczesywały. Nie zbijały się w strąki, a tworzyły piękną całość.  Mimo tak intensywnej pielęgnacji, którą daje produkt,  maska zdecydowanie nie obciąża włosów, natomiast sprawia, że lepiej się układają. Nie powoduje również szybszego przetłuszczania. 



Maska jest jednym z lepszych produktów do włosów, jakie miałam przyjemność stosować ! Zapłaciłam za nią 50 zł i zdecydowanie nie jest to moje ostatnie opakowanie. W związku z tym, że jest szalenie wydajna, na pewno starczy mi na długo. Dziewczyny ze zniszczonymi, puszącymi się włosami będą na pewno zachwycone.


Jestem ciekawa, jakie nawilżające maski stosujecie i możecie polecić?
A może stosowałyście produkty z serii Mythic Oil? 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...