środa, 1 kwietnia 2015

Sylveco, Balsam myjący do włosów z betuliną - hit czy kit?


Naturalne, polskie produkty marki Sylveco już jakiś czas temu zalały polską kosmetyczną blogosferę. Ja również nie pozostałam im obojętna. W pierwszej kolejności sięgnęłam po słynny lekki krem brzozowy, by po jakimś czasie zastąpić go nagietkowym. W międzyczasie zainteresowały mnie również produkty do włosów, a w szczególności Balsam myjący do włosów z betuliną dedykowany dla każdego rodzaju włosów, aczkolwiek głównie dla włosów słabych oraz zniszczonych. Jeśli jesteście ciekawe czy okazał się hitem czy kitem, zapraszam do lektury :)


Hypoalergiczny, przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów, szczególnie słabych, zniszczonych, pozbawionych blasku, z tendencją do wypadania. Zawiera bardzo łagodne, ale jednocześnie skuteczne środki myjące, które nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry głowy. Unikalne połączenie oleju jojoba i masła karite z naturalnymi składnikami nawilżającymi zapewnia włosom ochronę przed wysuszeniem i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przy regularnym stosowaniu normalizuje stan skóry głowy, a włosom nadaje miękkość, gładkość i lekkość bez efektu puszenia.

Zalety:
- skutecznie i długotrwale nawilża,
- pielęgnuje skórę głowy,
- zapewnia efekt miękkich, lekkich i lśniących włosów.




Aqua, Coco-glucoside, Decyl Glucoside, Mel Extarct, Cocamidopropyl Betaine, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Glyceryl Oleate, Lactic Acid, Betulin, Sodium Benzoate, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil.




To, czym wyróżniają się produkty Sylveco, są niewątpliwie fantastyczne składy. Balsam oferuje nam 3 dosyć delikatne detergenty, a także składniki nawilżające takie jak miód, pantenol, masło shea czy olej jojoba. Betulina oraz olejek rozmarynowy wykazują natomiast działanie przeciwgrzybicze oraz łagodzące, a zatem powinny świetnie sprawdzić się przy skórze z łupieżem.

Zarówno obietnice producenta jak i bardzo przekonujący skład dały mi nadzieję na to, że balsam/szampon okaże się dla mnie strzałem w dziesiątkę. Rzeczywistość pokazała jednak, że produkt kompletnie nie sprawdził się na moich włosach.
Bardzo estetyczne opakowanie szybko przyciągnęło moją uwagę. Szata graficzna utrudnia jednak ocenę, ile produktu nam jeszcze pozostało. Balsam zaskoczył mnie swoją dosyć lejącą się konsystencją. Zaaplikowany bezpośrednio na włosy nie pienił się najlepiej, natomiast wymieszany uprzednio na dłoni radził sobie znacznie lepiej. Tuż po rozprowadzeniu na włosach balsam nabierał gęstości, fantastycznie pokrywał całą głowę, a w dodatku pozostawiał bardzo miłe uczucie na włosach - kojarzyło mi się to z cudownym otuleniem włosów. Zapach produktu również był całkiem miły, lekko ziołowy. Wydawać by się mogło, że wszystko będzie w porządku.




Problemy zaczęły się natychmiast po spłukaniu balsamu. Produkt, który miał jest odżywić i nawilżyć, sprawił, że miałam na głowię wielką, nierozczesywalną szopę matowych włosów. Bardzo mnie to zaskoczyło, zwłaszcza, że moje włosy nie wyglądają tak tragicznie nawet po umyciu zwykłą Barwą. Aplikacja odżywki albo maski okazała się konieczna i nieco rozwiązała problem, aczkolwiek w dalszym ciągu nie byłam zadowolona z efektu. Nawet Tangle Teezer średnio radziła sobie z rozczesaniem włosów. 

Miałam wrażenie, że włosy po myciu balsamem zyskiwały na objętości. W towarzystwie odżywki czy maski potrafił dać naprawdę ładny efekt, gdyby nie fakt, iż po kilku godzinach włosy u nasady były po prostu przetłuszczone. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego produkt z tak fantastycznym składem działa tak fatalnie na moje włosy, więc postanowiłam dać mu kolejną i kolejną szansę. Niestety po ok. miesiącu stosowania zauważyłam u siebie znaczne przyspieszenie przetłuszczania się włosów. Najgorszym problemem okazały się jednak kołtuny, które zaczęły powstawać u mnie od spodu, tuż nad szyją. Nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiało, zwłaszcza podczas mycia. Mimo stosowania silikonów, masek i odżywek, kołtuny były coraz większe i coraz trudniejsze do rozplątania co ostatecznie skończyło się przymusowym ich wycięciem. Niestety walczę z nimi do dziś :(



Jest mi strasznie przykro, że tak fajnie zapowiadający się produkt sprawił moim włosom prawdziwy Armagedon. Mimo wszystko w dalszym ciągu cenię markę Sylveco, z zastrzeżeniem, że raczej nie skuszę się już na nic do włosów. Balsam kupiłam w aptece za ok. 25 zł. 


Jestem ciekawa czy stosowałyście ten produkt!
Jak się u Was sprawdził?
Lubicie produkty Sylveco?






4 komentarze:

  1. Szkoda, że się nie sprawdził ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zwłaszcza, że ma tak obiecujący skład. Najgorsze są kołtuny :(

      Usuń
  2. Szkoa, że to cudo nie działa tak jak powinno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bylam bardzo zawiedziona, włosy stały się bardzo szorstkie. Ciężko się je rozczesywało i szukalam lepszego produktu do bardzo przetłuszczających sie wlosow, trafilam na zestaw seboradin, efekt jest o wiele lepszy. Włosy nie sa tak matowe jak po sylveco.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...