
Akcja Rossmanna nadeszła dla mnie w samą porę :) Miałam na oku kilka produktów, które chciałam kupić, a które w regularnej cenie były dla mnie zbyt dużym wydatkiem. Tym razem ruszyłam do sklepu zdecydowana i nie dałam się ponieść szaleństwu, które niewątpliwie widziałam w oczach stojących przy szafach kobiet. Szczęśliwie udało mi się zdobyć to, co chciałam i wydostać spod szaf bez szwanku! Dziś chciałabym Wam pokazać, co wylądowało w moim koszyku.

Max Factor, Face Finity Primer to baza, którą miałam na oku od dłuższego czasu. Widziałam sporo pozytywnych receznji, polecały ją również blogerki zagraniczne. Baza sprawdza się świetnie jako uzupełnienie i podkładka dla makijażu - zarówno codziennego jak i wieczorowego. Wielki plus za to, że baza ma filtr!

Godnym następcą mojego ulubieńca z NYX stał się korektor L'Oreal Perfect Match. Zaskoczył mnie swoim fenomenalnym kryciem i idealnym kolorem. Świetnie współgra z moim Bourjois Healthy Mix. Niewątpliwie podbił moje serce.

Do mojego koszyka trafił tusz, który stał się już chyba legendą :) Mowa oczywiście o L'Oreal Volume Million Lash So Couture. W związku z tym, że mam jeszcze swój egzemplarz, zakup przeznaczony był dla mojej Mamy. Uwielbiam go za fantastyczne rozdzielanie rzęs oraz ich wydłużanie w taki sposób, że rzęsy w dalszym ciągu wyglądają estetycznie - nienawidzę, gdy tusz daje efekt owadzich nóżek!

Postanowiłam uzupełnić również moją skromną kolekcję cieni do powiek. Najlepiej czuję się w odcieniach cielistych, ecru oraz brązie, dlatego wybór był dla mnie dosyć prosty. O cieniach Maybelline Color Tattoo naczytałam się dużo dobrego, a kolor naprawdę mnie urzekł. Mój wybór padł na odcień 35 On and On Bronze. Jak na razie cień zdał test z wynikiem celującym - ma świetną pigmentację i bardzo ładnie się rozciera, nawet palcem. Bardzo się cieszę, że go kupiłam :)


Odżywka do rzęs Long 4Lahes była moim głównym celem promocji. Od dawna planowałam zrobić coś z moimi rzęsami, które od pewnego czasu nadmiernie wypadają. Oprócz tego chciałam popracować nad oprawą oczu ze względu na to, że są dosyć małe i blisko siebie osadzone. Mam nadzieję, że odżywka zadziała, a rzęsy firanki otworzą moje oko. Udało mi się dorwać ostatni dostępny egzemplarz!

A teraz to, co tygryski lubią najbardziej :) Odkąd pamiętam wzbraniałam się przed malowaniem ust, bo sądziłam, że zwyczajnie mi to nie pasuje. Pewnego razu zobaczyłam moją przyjaciółkę w pięknym, malinowym kolorze na ustach i postanowiłam dać sobie szansę. Minęło sporo czasu zanim jako tako przywykłam do koloru na ustach, ale obecnie stało się to moim małym uzależnieniem. Gdy tylko zobaczyłam te dwa matowe kolorki, wiedziałam, że muszę je mieć. Przedstawiam Wam zatem (od lewej): Vivid Divine oraz Cheeky Girl od Astor. Zakochałam się w nich i myślę, że będą stałym elementem mojego letniego makijażu.




A co Wam udało się upolować w Rossmannie?
Poszalałyście, a może w ogóle nie skorzystałyście z promocji?