piątek, 4 kwietnia 2014

Jelly Pong Pong Lip Blush - sprawdził się czy nie?


Hej Dziewczyny ! Na wstępie będę się kajać za to, że tak długo mnie nie było i jednocześnie przepraszać za to, że pewnie potrwa to jakiś czas. Nie obijając w bawełnę - pochłonęło mnie studiowanie :) W związku z tym, że mam problemy z organizacją czasu tudzież życia, blog zszedł ku memu wielkiemu smutkowi na dalszy plan. A Wy jesteście cudowne, bo do mnie zaglądacie i komentujecie... więc cóż, musiałam do Was wrócić choćby na moment! Dziś przychodzę do Was z produktem, który jakiś czas temu odnalazłam w czeluściach swojego kosmetycznego kufra, a nazwę ma bardzo wdzięczną - Jelly Pong Pong Lip Blush w odcieniu Cranberry .


Błyszczyk w kredce, barwi usta, nawilżając je jednocześnie jak balsam. Intensywniejszy kolor uzyskasz dzięki naniesieniu go kilkukrotnie na usta.



Mineral Oil (Paraffinum Liquidum), Ceresin, Beeswax (Cera Alba), Ethylhexyl Palmitate, Microcrystalline Wax (Cera Microcristallina), Petrolatum, Polybutene, Propylparaben, Methylparaben. [+/- (may contain) iron oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Manganese Violet (CI 77742), fd&c blue no. 1 al lake (CI 42090:2), d&c red no. 6 (CI 15850), d&c red no. 7 ca lake (CI 15850:1), d&c red no. 27 al lake (CI 45410:2), Titanium Dioxide (CI 77891)]




Te z Was, które zamawiały pudełeczka z Glossyboxa pewnie również miały okazję przetestować Jelly Pong Pong. Według mnie nazwa jest mylna, ponieważ nie zakwalifikowałabym go jako błyszczyk, ale zdecydowanie jako pomadkę. A Wy?

To, co jest w Jelly bardzo fajne, to pigmentacja. Kolor jest żywy, może odrobinę odważny, ale to w zasadzie od nas zależy, ile produktu zaaplikujemy. Odcień cranberry prezentuje się świetnie zarówno przy jednej warstwie jak i przy kilku. Pigment jest całkiem trwały, odporny na jedzenie i picie, myślę, że odrobinę lepszy niż standardowe suche pomadki.





Oprócz tego bardzo przypadła mi do gustu konsystencja. Rzeczywiście zgodziłabym się z tym, że Jelly nawilża. Zazwyczaj pod lub na pomadki nakładam wazelinę albo inny balsamik, który mam pod ręką. W tym przypadku jest to zbyteczne, ponieważ po pierwsze - Jelly nie chce "malować" bo tego typu mazidłach , a po drugie usta są nawilżone, wyglądają ładnie i mimo intensywnego koloru suche skórki nie są podkreślone. 
Dzięki Jelly polubiłam taką kredkową formę szminki - według mnie można nią naprawdę precyzyjnie wykonać makijaż ust.




Stacjonarnie nigdy nie spotkałam się z marką Jelly Pong Pong, natomiast z tego co widziałam można je znaleźć w internecie. Cena jest niestety zaporowa - 60 zł. Póki co więc cieszę się egzemplarzem, który mam :)


Jelly przy 2 warstwach


Miałyście okazję testować "błyszczyk" od Jelly Pong Pong?
Jak Wam się podoba kolor?



P.S. Na końcu ostatniego posta o różu z Inglota dodałam zdjęcie, żebyście mogły zobaczyć jak prezentuje się na twarzy. Zdjęcie jest wykonane telefonem, ale mam nadzieję, że róż jest widoczny :)

10 komentarzy:

  1. Wygląda ciekawie. Fakt cena nieco odstrasza. Lubię tego typu produkty w kredkach. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polubiłam się z kredkami, ale tą widziałam tylko w postach z zawartością pudełka. Dobrze, że się sprawdza i nie potrzeba balsamu, ale zostaję przy Revlonie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie się prezentuje na ustach ale cena niestety odstrasza :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Cena spora ;) Ale jakoś mnie nie kusi ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny kolor, a jak jeszcze nawilża usta to już w ogóle super :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny kolorek, bardzo lubię takie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się i to bardzo!!!! Chciałąbym sama taką ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolor przepiękny :) mam podobną kredkę z Bourjois i jestem zadowolona :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...