SLS i SLES - już od dłuższego czasu jest o nich głośno.
Przyznam ze wstydem , że dowiedziałam się o tych związkach dosyć niedawno i nie potrafiłam w zasadzie znaleźć na ich temat nic konkretnego. Docierały do mnie jedynie pojedyncze informacje jak niekorzystne jest ich działanie. Z dziecinną naiwnością stwierdziłam : nie ma mowy, tego na pewno nie ma w moim szamponie !
Okazało się , że w praktycznie każdym kosmetyku , którego używam do
oczyszczania cery i ciała ,a w szczególności włosów, SLES i SLS górują na szczycie składników. W
związku z licznymi wątpliwościami , co do szkodliwości tych substancji ,
postanowiłam nieco więcej poszperać i usystematyzować informacje na ten temat. Mam
nadzieję, że będą one dla Was przydatne ;)
Sodium Lauryl Sulfate - SLS oraz Sodium Laureth Sulfate - SLES to tanie
detergenty kosmetyczne , które producenci stosują do odtłuszczania i mycia.
Związki te powodują lepsze pienienie się produktu , przez co szampon czy żel do
mycia stają się dla nas bardziej atrakcyjne i mamy wrażenie, że danego kosmetyku jest naprawdę więcej ( no i kto nie lubi mieć na sobie przyjemnej pianki ? ;) )
Czy szkodzą?
Według najnowszych badań tak. Powodują przesuszenie skóry, zaburzają
wydzielanie łoju i potu, podrażniają skórę, wywołują świąd i wypryski. Znane są
również poważniejsze konsekwencje : guzki zapalne, plamy , cysty ropne. Wszystko
skupia się na tym, że związki te niszczą po prostu skórę i włosy. Jak? Wnikają
do skóry i kumulują się w jej warstwach. Jako że posiadają właściwości wysuszające ,
znajdziemy je w produktach, które w tym celu powstają - np. żelach do cery
tłustej , szamponach przeciwłupieżowych ( co jest dosyć paradoksalne, nie sądzicie?) . Ja osobiście zauważyłam to na skórze
mojej twarzy - mimo ciągłego stosowania żelu do skóry mieszanej i początkowej
satysfakcji , z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Obecnie staram się wymieniać je na te, w których SLS nie góruje na czele.
Co zrobić?
Nie należy panikować :) SLS i SLES są używane już od dawna. Jeśli zauważamy
negatywne skutki używania produktów , należy je odstawić i poszukać takich, w
których związków tych nie ma albo znajdują się pod koniec listy składników. W
praktyce ciężko jest znaleźć szampony i żele , w których SLS i SLES nie
występują , ale zawsze warto próbować (próbuję , jest ciężko ). Polecam w szczególności produkty dla
dzieci :)
Listę kosmetyków bez tych związków znajdziemy m.in. tutaj :
Jeśli stosujemy kosmetyki , które zawierają w składzie SLS i SLES do
codziennej pielęgnacji, warto je odstawić i zastąpić lepszymi dla własnego porównania.
Ja tymczasem namiętnie czytam etykiety produktów. Nie popadłam w stan SLS-owej manii, ale robię to jedynie z czystej ciekawości ! Poniżej widzicie kosmetyki, których używam codziennie ( w każdym jest SLS) . Póki są pełne, będę powoli szukać ich godnych zastępców.
Jeśli znacie jakieś marki , które rezygnują z powyższych związków, dajcie znać . Razem będzie nam łatwiej ;)
Pozdrawiam gorąco !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze :)